Bedeker krakowski

Iga Dzieciuchowicz
Iga Dzieciuchowicz

Dziennik pandemiczny: Świtezianka

Zaczynała się trzecia fala pandemii, ale Nina na przekór wszystkiemu postanowiła żyć snem naiwnej nastolatki.

Na półce w kuchni stało sześć kieliszków do białego wina – widok ten zasmucał Ninę, głównie dlatego że dawno nie miała gości. Na pięciu kieliszkach zdążył się już pojawić charakterystyczny nalot zbyt długo pustego szkła, tylko jeden świecił od codziennej kąpieli w zmywarce. Ale samo picie wina wydało się Ninie jakieś takie nazbyt dorosłe. Miała obawy, że niedługo zacznie słuchać jazzu, myśleć o domku na wsi i pieleniu grządek, a potem to już wiadomo – starość i śmierć. Przypomniała sobie, że kolega, który słynął z idealnie dobranych pod charakter i potrzeby przyjaciół prezentów, podarował jej pod choinkę parę gramów trawki. Teraz Nina zanurzyła się w otchłań szafy w poszukiwaniu zielonej kulki owiniętej w sreberko. Nic. Gdzie do cholery mogła to schować?

Wspomnienie wieczorów w krakowskich knajpach przypominało opowieść o dawno zaginionej cywilizacji, Pompejach czy czymś takim. Spacer po placu Wolnica miał coś z atmosfery wykopalisk archeologów, Nina obawiała się, że nagle przy stoliku w Marchewce i Groszku zastanie spopielone truchła znajomych, zaskoczonych pandemią, z uniesionym łokciem i widelcem wbitym w placki ziemniaczane z gulaszem.

Nina nie przepadała za ziołem, działało na nią usypiająco, a przecież w imprezie chodzi o to, żeby razem z barmanami zamykać „Psa”. Ta myśl zabolała ją tak, jakby ktoś nagle wyrwał jej kępkę włosów z głowy. Wspomnienie wieczorów w krakowskich knajpach przypominało opowieść o dawno zaginionej cywilizacji, Pompejach czy czymś takim. Spacer po placu Wolnica miał coś z atmosfery wykopalisk archeologów, Nina obawiała się, że nagle przy stoliku w Marchewce i Groszku zastanie spopielone truchła znajomych, zaskoczonych pandemią, z uniesionym łokciem i widelcem wbitym w placki ziemniaczane z gulaszem.

Teraz trzeba było urządzić się na Ziemi 2.0. Od paru miesięcy Nina cierpiała na bezsenność. W czasie długich zimowych nocy wysyłała znajomym memy o papieżu i na jednej grupie w sieci codziennie o 21.37 świętowała z nastolatkami godzinę „papieżową”. Trzeba przyznać, że zaczęło jej już nieźle odbijać. Pani psycholog tłumaczyła, że to po prostu lęk przed przemijaniem, ale Nina uważała, że to jakieś absurdalne brednie.

– Bzdura. Już dawno przeminęłam, a nawet umarłam i to śmiercią tragiczną. Rzuciłam się przepaść. Nie ma mnie.

– Dlaczego pani tak sądzi? – psycholożka na Zoomie wydawała się nawet rozbawiona.– Już nic nie czuję. To chyba wystarczający dowód.

Do końca sesji psycholożka namawiała Ninę, żeby wykupiła antydepresyjne leki, ale rozwiązanie to wydawało się jej zbyt proste. Niby po co miałaby je brać? Poczucie pustki i zamrożenia było nawet kojące.

Pewnej niedzieli Nina stwierdziła, że skoro jej życie wewnętrzne dobiegło końca, należy chociaż zadbać o pozory i zająć się ciałem. Wykupiła dietę pudełkową wege na cały miesiąc i poszła do fryzjera. Pani Angela z salonu Roman przy Gołębiej potrafi czynić cuda. Po dwóch godzinach Nina szła Bracką i nareszcie wyglądała jak człowiek. Weszła nawet po kawę na wynos do Nowej Prowincji. I właśnie tam nastąpił przełom.

Nagle w drzwiach pojawił się mężczyzna, który był tak piękny, że Nina ledwo utrzymała kubek w ręce. Znała to uczucie, ale pochodziło ono z wczesnych lat 90. ubiegłego wieku. Zaskoczyło ją, że może tak sobie wrócić, bez żadnego ostrzeżenia. Zastanawiała się, co teraz. Ale oczywiście zachowała się jak Świtezianka i nie powiedziała ani słowa. Chłopak przywitał się z barmanem jakby znali się od dawna.

Po powrocie do domu zadzwoniła do przyjaciela, który też znał tam wszystkich.

– Ach tak, kojarzę, on zawsze przychodzi sam. To znaczy sam z psem.

– Kto może go znać?

– A co?

– A nic. Do wczoraj byłam ateistką, ale chyba uwierzyłam w Boga. Bo kto inny projektuje takich ludzi?

Nina weszła na Facebooka człowieka, który MÓGŁ GO ZNAĆ. Przejrzała 500 zdjęć profilowych. Bingo!

Jest, znalazła go.

Weszła na Instagram. On sam, on z psem, on z kolegą. Pod ich wspólnym zdjęciem podpis: „Sebastian i ja. 10 lat razem”.

Nina pomyślała, że właśnie w tej pozycji – z głową na klawiaturze i opuszczonymi do podłogi rękami – znajdą ją za tysiąc lat.

Miesięcznik Kraków, kwiecień 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, kwiecień 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.