Pisałem właśnie o Pilcha poszukiwaniach Absolutu, czytając książkę Surdykowskiego pytającą o Tajemnicę (polecamy!), gdy trafiłem na głośny wywiad Michnika. AM – któryż to już raz! – wywołał ogólnokrajową kłótnię, bo zadeklarował przeczucie Tajemnicy oraz życzliwość dla Kościoła katolickiego.
Książka w wakacje – marzenie moje i, wierzę, mnóstwa jajogłowych. W skwarne południe poczuć na karku ziąb zbrodni, deszczowym porankiem zanurzyć się w ciekawej biografii, a zimnym wieczorem smakować gorący romans. Ale do tego, najmocniej, polecam historię. Zresztą Historia przez duże H Polaków od wieków studzi, rozpala i upaja.
Kiedyś to były święta… Śnieg skrzypiący pod butami. Mróz na polu, a przytulny ogień w domu. Choinki pachnące. Karp zabity z rana pałką, którą potem tarto mak. A tamten mak smakował zupełnie inaczej, bo z opiatami, więc dzieciaki po rozpakowaniu prezentów i nacieszywszy się nimi, nafutrowane ciastem szybko zasypiały pod grubą pierzyną.
Dziś największa zaraza współczesności sparaliżowała świat cały, a ludzi zagnała za zamknięte szczelnie drzwi, za którymi rzekomo nic im nie grozi.
Z komórki usunąłem kolejne pięć nazwisk. Zło pędzi przez Polskę jak wściekłe psy spuszczone ze smyczy. Kto wie, co gorszego jeszcze się zdarzy, nim ten numer trafi do kiosków?
Od blisko czterech lat, odkąd miałem honor zostać redaktorem naczelnym „Krakowa”, szczególny nacisk kładę na kontakt z Państwem, naszymi Czytelnikami. Wierzę, że dostrzegacie nasze starania i jednocześnie przepraszam za wpadki, które nam się zdarzają.
Podejmujemy się oto misji „ukrakowienia” świata. W misję tę ruszamy z miesięcznikiem, który w tytule ma jeden jedyny, malutki dopisek – właśnie ów „świat”. „Kraków i świat”. Bo mamy się czym pochwalić, ale też chcemy i miastu naszemu pokazywać, co z Polski, ze świata nawet jest najbliższe duchowi krakowskości.
Ponad sześć lat rządów szaleństwa i kłamstwa. Dwa lata pandemii. Zgonów najwięcej od zakończenia światowej wojny. Drożyzna. Chaos. A teraz brutalny atak naszego wielkiego wroga na naszego sąsiada. Miliony uchodźców. Sympatia. Wsparcie. Ale i zmęczenie. Niepewność. Strach.
Jerzy Trela żyje i inaczej być nie może.
Jest rok 1977, a może już 1978. Mam lat naście, za chwilę pytanie co dalej, psiakrew, maturalna klaso, a ja przyjeżdżam z mojej ukochano-najbrzydszej, niepozornej mieściny, do dziadków do Krakowa jak zwykle na wiosenny weekend w okolicach Wielkiej Nocy. A tu, niespodzianka – oni mnie do teatru wysyłają. I to nie do „Słowaka” czy Bagateli, które cenili najwyżej, i nie do Teatru Kolejarza, gdzie chadzali najchętniej, ale do Starego Teatru, gdzie, jak głosiła jedna z miejskich legend powtarzanych z przerażeniem przez zwykłych krakusów – «jest nudno, straszno i bardzo bardzo długo – jeszcze gorzej niż w «Piwnicy pod Baranami»”.
Za oknem, gdzieś na wschodzie, daleko, acz niedaleko, bo Kijów od Krakowa dzieli wszak około 900 kilometrów, świtem 24 lutego zaczęło się piekło. Gdzieś płacze matka, bo jej dziecko pojechało rano do pracy i straciła z nim kontakt. Dyżurny na lotnisku właśnie się golił, gdy w oknie wybuchł ogień ze zrzuconej bomby. Mała dziewczynka wróciła po lalkę i nie zdążyła do schronu. A w upiornym dźwięku syren alarmów ulice zapychają tysiące samochodów – wszyscy chcą uciekać. Ale dokąd?

Redakcja Miesięcznika „Kraków i Świat”
Krakowskie Biuro Festiwalowe
ul. Wygrana 2, 30-311 Kraków
tel. kom. 661 228 282
e-mail: redakcja@miesiecznik.krakow.pl
Krakowskie Biuro Festiwalowe
ul. Wygrana 2, 30-311 Kraków
tel. kom. 661 228 282
e-mail: redakcja@miesiecznik.krakow.pl