GALERIA KRAKOWA

W mieszczańskim salonie

Gabriela Rosenzweig

Gabriela Rosenzweig za sprawą swojej instalacji zabrała nas do salonu z powieści Thomasa Manna, w którym nutka artystycznej dekadencji przenikała się z mieszczańskimi konwenansami.

Byłam już w połowie drogi na spotkanie z artystką, gdy uświadomiłam sobie, że może niezbyt stosownie się ubrałam. Wprawdzie w pracowniach większości artystów dżinsy i sportowa bluza sprawdzają się najlepiej, szczególnie gdy ma się skłonność do wdeptywania w rozrzucone po podłodze tubki z farbami, ale w tym wypadku mogło być inaczej. Z tyłu głowy wciąż kołatało mi bowiem wspomnienie wystawy Niech nikt spośród nas się nie wyróżnia, którą widziałam jakiś czas temu w krakowskiej Shefter Gallery. Gabriela Rosenzweig zaaranżowała tam prawdziwy mieszczański salon sprzed wieków, gdzie świetnie odnajdywały się jej obrazy utrzymane w klimacie epoki.

– Do twórczości inspiruje mnie najczęściej literatura. W tym wypadku byli to Buddenbrookowie Thomasa Manna. Ta niesamowita powieść o losach bogatej rodziny kupieckiej z Lubeki stała się dla mnie interesująca, bo autor pokazuje w niej świat, który zmierza ku katastrofie. Potrafi spojrzeć na mieszczaństwo obiektywnie i wnikliwie, ale też krytycznie, choć bez cienia ironii. Jego opisy wnętrz, w których żyli ci ludzi, podziałały na moją wyobraźnię – mówi malarka.

Tak zaczęły powstawać obrazy, których nie powstydziłaby się żadna salonowa lwica – portrety przodków i sceny ze zwierzętami, choćby psami łowczymi i końmi, na grzbietach których dżentelmeni wyruszali na polowanie. Oraz wyobrażenie arystokratycznego pałacu, do posiadania którego aspirowała kupiecka rodzina. Na estetykę tych prac miały wpływ dzieła holenderskich mistrzów, oglądanych przez Gabrielę w Rijksmuseum w Amsterdamie, ale też obrazki znajdowane na pchlich targach.

I nie szkodzi, że niebezpiecznie balansują one na granicy kiczu lub zwyczajnie ją przekraczają. Wszak w salonach mieszczańskich kicz nie był rzadkością.

– Kiedy malowałam te obrazy, nie myślałam jeszcze o instalacji, którą stał się salon w Shefter Gallery. Jednak pewnego dnia przyszłam do pracowni, jeszcze raz uważnie się im przyjrzałam i zrozumiałam, że intuicyjnie stworzyłam obiekty, które mogą być częścią mieszczańskiego wnętrza. Postanowiłam pójść tą drogą – opowiada Gabriela Rosenzweig. W ten sposób na podłodze galerii wylądował perski dywan, na jej ścianach tapeta malowana w charakterystyczne niebiesko-białe pasy, a obok kolorowa lampka, stolik czy fotel, na oparciu którego znalazł się pejzaż inspirowany niemieckim romantyzmem.

Germanofilstwo nie jest przypadkowe. Artystka bowiem równolegle z malarstwem studiowała germanistykę. Teraz na płótnach i w instalacjach łączy obie pasje, uciekając do świata swoich marzeń, w którym nutka artystycznej dekadencji przenika się z mieszczańskimi konwenansami, sztucznością prowadzonych w salonach rozmów i czającą się w każdym kącie hipokryzją. Sprzyja temu technika malarska, którą niedawno odkryła – otóż zaczęła malować brokatem, świetnie sprawdzającym się w salonowym przepychu. Użyła go do owalnych obrazów przedstawiających psy z figurek Rosenthala, a także do wielkoformatowego płótna Ukraiński pejzaż.

– W pierwszych dniach po wybuchu wojny miałam poczucie niemocy. Nie znajdowałam sensu w kończeniu zaczętego obrazu, kiedy niedaleko od granicy spadały bomby. Wtedy pochodząca z Kijowa koleżanka pokazała mi zdjęcie, które było w klimacie moich fascynacji pejzażem. Były na nim dwa psy biegające po trawie, która u mnie ma pokryte brokatem kolory Ukrainy – pokazuje mi swoje najnowsze dzieło. Jest ono utrzymane w ciepłych, jasnych barwach, które dominują w całej jej twórczości.

Jasno też jest w pracowni, którą odwiedziłam i w której, przynajmniej na razie, całkiem nieźle czułam się w dżinsach i bluzie. Pokój, w gdzie tworzy Gabriela Rosenzweig, dopiero staje się pracownią. Choć mieści się w starej kamienicy, ma białe, świeżo pomalowane ściany i panuje w nim zaskakujący porządek. Śmiejemy się, że w przyszłości może zmieni się w salon, w którym świat mieszczański będzie przenikał się z artystyczną bohemą, a jego właścicielka, siedząc w pięknej sukni na stylowym fotelu, tak jak w Shefter Gallery, będzie czytała gościom fragmenty dzieł Manna, mając za tło muzykę Wagnera.

Tekst: Magda Huzarska-Szumiec
Zdjęcia: Rafał Korzeniowski / za wiedzą i zgodą Shefter Gallery

Gabriela Rosenzweig ukończyła krakowską Akademię Sztuk Pięknych w pracowni prof. Andrzeja Bednarczyka. Jej pracę dyplomową Niech nikt spośród nas się nie wyróżnia można było oglądać w zeszłym roku w Shefter Gallery przy ul. Jabłonowskich 6.

Galeria prac (kliknij, aby powiększyć)