CK ORŁY SOKOŁY SZALEŃCY

Nasz Dżon

Tekst i ilustracje: Andrzej Zaręba


Kraków malutki jak jajko w listowiu – opisał miasto w Traktacie poetyckim Czesław Miłosz. Oddając uroki tego centrum duchowych miazmatów, które stworzyły nam współczesną Polskę, niestety zabrakło w poemacie wielu postaci, bez których Krakowa czasów secesji nie sposób wskrzesić. Jedną z największych był właśnie Nasz Dżon.

Kiedy jeszcze Rynek żył naprawdę, a nie tylko jako witrynka knajpiana dla turystów, w jednej z kamienic mieścił się renomowany sklep papierniczy rodziny Fischerów. W czasie, gdy jego brytyjski odpowiednik (ciekawie opisywany przez nieprzychylne pióra zawistników jako ktoś niepokojąco wschodni z twarzy) Jacky Fisher dyrygował wyścigiem zbrojeń, spuszczając z pochylni coraz to potężniejsze „drednoty”, krakowski „Dżon” dobiegał czterdziestki, ale trzymał się świetnie, po angielsku wprost. Był to typ gentlemana, którego zalety na pewno doceniłby Joseph Conrad, bądź co bądź na poły krakowianin, ale zarazem Anglik bardziej angielski niż wielu urodzonych na wyspach. Nasz Dżon, czyli Jan Fischer miał szczęście, że dochód czerpał ze sklepu papierowego i czynszów kamienicznych, co pozwalało mu na poświęcanie się bez reszty lawn tennisowi, szermierce, jeździe konnej, strzelectwu, żeglarstwu oraz szybkiej jeździe własnym samochodem.

Dżon posiadał dziewiąty z kolei w mieście automobil (wiemy to dzięki niestrudzonemu kronikarzowi motoryzacji miejskiej p. Andrzejowi Boguni-Paczyńskiemu), a był w ogóle jednym z pierwszych obywateli miejskich, którzy wpłacili zaliczkę na krakowski automobil z karoserią Schindlera.

Do mniej znanych ciekawostek należy, że – jak prawdziwy gentleman – powożenie pojazdem mechanicznym powierzał Dżon wynajętemu, zaufanemu szoferowi. W sensie ortodoksyjnym był zatem zwykłym pasażerem pojazdu, który był jego własnością. Ale gdy przyjrzymy się głębiej tej sytuacji, to zauważyć można, że podobny tryb postępowania wdrożyła u siebie na dworze królowa Elżbieta II, znacznie przecież młodsza niż Nasz Dżon. Uwielbiała prowadzić brawurowo pojazd marki land rover defender, ale się z tym publicznie nie afiszowała. W przypadku krakowskiego Anglika wynajęcie szofera na stałe jest tym bardziej zrozumiałe, że w owych czasach nawet wymiana dętki nosiła cechy, jakie dziś przypisuje się remontowi skrzyni biegów. O innych poważniejszych awariach nie wspominając.

W lecie 1914 roku Dżon został zmobilizowany wraz z automobilem (i szoferem) jak jednostka transportowa dowództwa I korpusu w Krakowie, który w ramach decyzji Sztabu Generalnego przekształcono w 1. armię polową. Niedługo miała ruszyć na Iwangorod (jak ówczesna administracja rosyjska ochrzciła Dęblin).

Jako operator automobilu Dżon zwiedził tereny frontowe,relatywnie bezpieczny, gdyż –

jak wiadomo – przezorny sztabowiec nie wychyla się zanadto.

Mając tak rozległe koneksje, krakowski Anglik chętnie pomagał potrzebującym. Bliski znajomy rodziny Szarskich, z których jeden syn służył jako oficer c.k. artylerii, a drugi był sierżantem w I Brygadzie zakumplowanym z Edkiem Rydzem-Śmigłym, chętnie służył pomocą logistyczną, dowożąc na front wołyński łakocie spragnionym radykałom socjalistom, dzieciom Piłsudskiego. W ramach tej nieoficjalnej służby przewiózł też kursowym pociągiem zwłoki Stanisława Gwiazdomorskiego z 6. pułku legionów, zmarłego od przypadkowego postrzału pod Kostiuchnówką w 1916 roku.

Nietrudno było przewidzieć, że mimo otrzymania awansu na oficera piechoty, Dżon nie zamierzał grzebać się w błocie i pod koniec wojny ukończył oficerski kurs lotniczy w Wiener Neustadt. Otrzymał odznakę lotnika, ale podobnie jak w przypadku automobilu, wybrał miejsce za fotelem pilota jako nawigator.

Kiedy przyszedł koniec monarchii habsburskiej, Fischer był kompanem Romana Florera, z nim razem przejął w imieniu nowej administracji politycznej lotnisko w Rakowicach.

W czasie wojny z bolszewicką Rosją przez pewien czas dowodził 17. eskadrą wywiadowczą. Miał jednak już dość wojny, a sklep podupadał. Dlatego spensjonowano go na specjalną prośbę, w czym zapewne pomogły koneksje krakowskie legionowe. Sklep papierowy został uratowany, a polskie lotnictwo bojowe jakoś sobie bez Dżona poradziło.

W Polsce Dżon zajął się z pasją żeglarstwem – odbywał dalekie rejsy na północnych szlakach na własnoręcznie wyremontowanym jachcie.

Dżon nie przeżył II wojny. Został zamordowany w obozie Auschwitz-Birkenau w 1942 roku.

Miesięcznik Kraków, marzec 2023 Tekst z miesięcznika „Kraków i Świat”, marzec 2023.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.