MIASTA RAZEM: Kraków

Profesorowie – prezydent Jacek Majchrowski oraz wiceprezydent Andrzej Kulig: Kraków, czyli świat (część 5): WROGOWIE SAMORZĄDU
rozmawiają Magda Huzarska-Szumiec, Witold Bereś i Krzysztof Burnetko

Przejdźmy do polityki. „Piątka Kaczyńskiego”, „Polski (nie)Ład” i inne pseudorewolucyjne, propagandowe pociągnięcia władzy centralnej w kolejnych latach będą przecież nadal oddziaływać na finanse miasta. I w następnym roku po Igrzyskach Europejskich znowu w plecy będzie ponad 600 milionów plus potężna inflacja. Jak te pieniądze odzyskamy?

AK: W nowych założeniach władz istnieje centralny system rekompensowania naszych wydatków. Ale rekompensowanie polega na tym, że dostajemy środki na inwestycje.

JM: A potrzebujemy również na wydatki bieżące. Na utrzymanie szpitali, szkół, teatrów, domów kultury, domów pomocy społecznej – bo inwestycje trzeba przecież potem utrzymywać.

Ale przecież wszyscy wiedzą o miejskich grupach wsparcia…

JM: Tak, za Tuska wszystkie pieniądze szły: Warszawa, Trójmiasto, Dolny Śląsk. Wszystkie.

AK: A za poprzednich ekip szły do innych miast…

Zaraz, zaraz… Jest tylu polityków z Krakowa w rządzącej ekipie – Prezydent RP, wicemarszałek sejmu, Prokurator Generalny, a i pewien były wicepremier. Czy próbowaliście coś z nimi ugrać dla miasta?

JM: Jedynym politykiem, powtarzam to wielokrotnie, który dba o Kraków, jest Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury. A przedtem – w najlepszym wypadku – słyszałem, że im nie wypada pomagać swojemu miastu.

To pobrzmiewa tak, jakby obecna władza wcale nie była najgorsza. To kto jest największym wrogiem samorządu? Jeśli tyle milionów mamy w plecy, to kto jest temu winien?

JM: Jestem tu od dwudziestu lat i Mateusz Morawiecki jest ósmym premierem w czasie mojej prezydentury. Przeszedłem wszystkie rządy – od lewicy po prawicę, przez liberałów po zjednoczoną prawicę. I z ręką na sercu: wszyscy traktują samorząd jako coś drugorzędnego. Zawsze wychodzą z założenia, że w stolicy wiedzą najlepiej, co i jak trzeba prowincji.
Ale to, co się dzieje teraz, to doprowadzenie tej zasady do skrajności. Jest gorzej niż było: centralizacja, dokładanie zadań samorządowi, odbieranie pieniędzy, a dawanie ich uznaniowo. No i skrajny polityczny nepotyzm.

Za każdym razem, gdy się rozpoczyna kadencja parlamentu, zapraszam wszystkich posłów i senatorów z krakowskiego okręgu. Wręczam im taki właśnie zestaw, jak przygotowałem niegdyś: co trzeba zrobić, co trzeba zmienić, jaką ustawę, dlaczego, jak powinien wyglądać konkretny przepis, a jak wygląda, jakie są jego konsekwencje. Jeżeli myślicie, że ktokolwiek ruszył coś w tej sprawie, to się mylicie.

AK: Katastrofą jest to, że ugrupowania polityczne nie mają ludzi, którzy wiedzą, jak się rządzi. Myślenie kategoriami, że oni są ważniejsi, a tamci są mniej ważni, jest absurdalne. Samorząd wykonuje na dole funkcje, które tylko on potrafi wykonać. Nikt inny. Magiczny sposób myślenia polega na tym, że w ministerstwie mam wajchę i jak ją przekręcę, to od razu na wszystkich ulicach w Polsce zaświeci się żółte światło, a jak przekręcę w drugą, to pojawią się pasy na drogach.

JM: A państwo rozwija się dzięki samorządom. Niestety, dochodzimy do sytuacji, gdy samorząd traci z wolna swój charakter, bo jeżeli rząd traktuje dotacje i subwencje dla samorządu jak kijek i marchewkę, to już nie mamy do czynienia z samorządem…

… tylko jest to usługówka?

JM: Tak. Płacimy za usługi.

Na koniec zatem może jednak przywalimy w rząd?

AK: Nie chcemy. Po pierwsze – jako polityk zajmujący się polityką społeczną nie deprecjonowałbym tego rządu, na przykład, za 500+. Dzięki temu programowi wydarzyło się wiele pozytywnych rzeczy. Widziałem to. Może to narzędzie siermiężne i duża część pieniędzy idzie w błoto, ale jest to jedyny tak realny instrument, który trafił do naprawdę biednych ludzi.

Ten rząd jest odwrotnością poprzedniego: często wydaje pieniądze głupio, na lewo i prawo. To też jest poza dyskusją.

Wreszcie – jako profesor prawa i konstytucjonalista, powiem, że to, co robi rządząca ekipa w sferze prawa i ustroju, jest nie tylko karygodne, ale i szkodliwe.

Ale na koniec, jako wiceprezydent miasta odpowiedzialny za inwestycje odpowiem – inwestycje w naszym mieście muszą służyć wszystkim.

JM: Więc nie będziemy przywalać w rząd. To jak rządzi, doskonale widzą wyborcy. A prezydent miasta ma obowiązek dbać o tych, z którymi się zgadza, i o tych, z którymi się głęboko, światopoglądowo, różni.