MIASTA RAZEM: Kraków

Profesorowie – prezydent Jacek Majchrowski oraz wiceprezydent Andrzej Kulig: Kraków, czyli świat (część 6): KULTURA I OKOLICE
rozmawiają Magda Huzarska-Szumiec, Witold Bereś i Krzysztof Burnetko

Co z kulturą? Na jaką kulturę stawiacie? Wysoką czy taką pod gusta jarmarczne, jaką kocha Bereś? Żart taki…

JM: Obie są ważne. Pamiętam, jak zrobiliśmy 750-lecie Krakowa. Był cały cykl koncertów. „Gazeta Wyborcza” wypominała mi Rubika. Ale już o tym, że był Ennio Morricone, nie pisali.

Prezydencie, bo to było, jakby to powiedzieć, dosyć śmiałe połączenie kultury niskiej i wysokiej.

JM: Nie przesadzajmy, Rubik to nie jest taka całkiem niska kultura. To nie jest disco polo, panie redaktorze, do którego Pan tak chętnie tańczył na gali Nagród „Portrety”. Też żart taki…

A przykład Salzburga, który jest miastem stawiającym wyłącznie na kulturę wysoką? Tam przyjeżdżają turyści zainteresowani wyłącznie festiwalami muzyki klasycznej. Czy Kraków nie może być takim miastem?

AK: Hm… Nie mamy Mozarta. Owszem, mamy Pendereckiego czy Kantora, ale czy miasto tak wielkiej skali jak Kraków – Salzburg jest przynajmniej pięć razy mniejszy – zapewni mieszkańcom przyjemność tylko kulturą wysoką?

JM: Andrzeju, ale i tu bez przesady. Na nasze ambitne festiwale typu Misteria Paschalia czy Festiwal Muzyki Filmowej przyjeżdżają turyści. Właśnie ten ostatni się skończył i były największe gwiazdy, i były tłumy. Ale byłem też niedawno na 85. urodzinach „Makino”, popularnej i barwnej postaci ludycznej estrady. To przykład kultury miejskiej, popularnej, która też powinien istnieć.

Wydajemy w Krakowie aż 4,5 procent budżetu na kulturę.

JM: Żadne miasto tyle nie wydaje.

… a taka polska armia dostaje ledwie około dwóch procent budżetu państwa. Można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach krakowski soft power powinien dawać nam więcej niż polskie siły zbrojne. Tylko dlaczego się tym nie chwalimy? Dlaczego komunikacja wizerunkowa miasta jest tak słaba?

JM: Ci, co mają wiedzieć, wiedzą.

AK: Może bym się i zgodził, ale znajdź 25 milionów w Radzie Miasta na promocję. Nikt się na to nie zgodzi. Żebrzemy o każdy milion, żeby zrobić cokolwiek. A gdy przychodzi zrobić remont w żłobku czy w szkole, bo od 40 lat nie było remontu, to musisz wziąć z jakiejś kupki. Z jakiej?

Jeżeli promocja jest dobra, kultura jest dobra, inwestycje są dobre, to jakie są wasze zaniedbania?

AK: I kultura, i promocja, i inwestycje są na takim poziomie, na jaki nas stać.

Natomiast zaniedbania…

Jeśli coś mnie doprowadza do pasji, to zaniedbania systemowe, które nie są wielkie, ale ich uciążliwość bije po oczach. Myślę na przykład o fragmentach terenów zielonych, które są wydeptywane.
Poza tym problemem jest narastająca liczba zadań, pochylanie się nad każdym problemem, czasami takich spoza naszego podwórka, sprawia, że ludziom rośnie apetyt. W związku z tym rosną kolejne zobowiązania, a my nie jesteśmy w stanie już tych wszystkich zadań zrealizować, bo mamy po prostu ograniczone zdolności – finansowe i organizacyjne. Po ostatnich zmianach w budżecie jest 200 drobnych zadań dla Zarządu Dróg, związanych z różnymi projektami. W dziale, który ma to przygotować, jest dziesięć osób. Trzeba mieć więcej środków na zatrudnienie kolejnych ludzi, ale to byłaby przecież droga donikąd.

JM: Ale w sumie Kraków pod naszymi rządami jest po prostu zarządzany idealnie (uśmiech ).