POLECANE KSIĄŻKI

Elżbieta Wojnarowska Światoodczucie

Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2020

„ – Przyjechałeś do Krakowa z…– …równiny mazowieckiej.
– I zostałeś. Dlaczego? Czego brakowało Ci w Warszawie?
– Aury. Ludzi. Odpowiedniego towarzystwa. Niekoniecznie tego z dużej litery. W Warszawie jest odrobinę większa nerwica. I ja jej ulegałem. Tu jest troszkę spokojniej. Oczywiście nie wszędzie. Czasami wydaje mi się, że aby zacząć tworzyć naprawdę, powinienem poszukać jeszcze spokojniejszych rejonów. Ale oprócz tego chodziło o kilka osób. Dosłownie kilka”.

Ten fragment rozmowy Eli Wojnarowskiej z Michałem Zabłockim (Kontrabanda, miesięcznik „Kraków” 2011, nr 1) dobrze oddaje ton tej książki, ciekawi, rozpoznawalni krakowianie rozmawiają o kulturze, a w tle krakowski spleen.

Niektórych to irytuje, ja, przyznam, mam to zboczenie, że ten spleen mnie kręci – lubię listopadowe mgły i smętne poetyckie pieśni w Piwnicy pod Baranami.

Elżbieta Wojnarowską z wykształcenia jest przyrodnikiem, ale jest też pieśniarką i aktorką (m.in. należała do zespołu Teatru STU), autorką powieści, baśni dla dzieci, sztuk teatralnych i scenariuszy filmowych. Nieczęsto spotyka się tak intensywne połączenie wrażliwości artystycznej, poetyckiej z wielką empatią dziennikarską wobec rozmówcy i czystą, ludzką, humanistyczną skalą tematyki oferowaną czytelnikowi.

Co porządkuje cały ten zbiór? Ona sama pisze we wstępie, że „… jak mówi tytuł, światoodczucie właśnie. Każdy z bohaterów odczuwa świat na swój własny, niepowtarzalny sposób”.

Mnie się jednak wydaje, że ważniejszy jest w tej książce ton rozmowy, a nawet jeszcze mocniej: to, że autorka nie tyle odpytuje, ile umie słuchać.

A zadanie miała trudne, bo za sobą czterdzieści pięć rozmów i czterdziestu rozmówców, bardzo różnych, trudnych, łatwych i spektakularnych.

Zaczyna się zatem od owego Zabłockiego (prawie dziesięć lat temu, kupa czasu) poprzez Sikorowskiego, Zagajewskiego, Krawczuka, Piaseckiego, Wodeckiego, Sołtysika, Stasiuka, Mleczkę aż po ostatnie wywiady z Zofią Zarębianką, Martą Wyką i Stanisławem Gałońskim.

Mnie jednak chyba najbardziej odpowiada rozmowa z Wojciechem Ligęzą, gdzie rozmówca nie owija w bawełnę i wali z dwururki we współczesną cywilizację oraz grafomanów rozmaitych. „Błędy: słowotoki bez dyscypliny formalnej, artystowskie teatralne gesty, kopiowanie jako inwencja. Samozadowolenie – czyli zbyt nikła metarefleksja. To tylko kilka pozycji z katalogu poetyckich wykroczeń”.

I jeszcze o dzisiejszych czasach: „Szept w konfrontacji z wrzaskiem nie ma wielu szans. (…) Dobre wiersze obliczone zostają na długie trwanie. Ich siła jest utajona. A zatem — któż wie, co będzie w przyszłości?”.

Witold Bereś

Miesięcznik Kraków, styczeń 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, styczeń 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.