POLECANE KSIĄŻKI

Ewa Lipska, Sebastian Brejna Wirujący ogon antylopy. Sebastian Brejnak do Ewy Lipskiej. Ewa Lipska do Sebastiana Brejnaka

Austeria, Kraków 2021

Lektura listów Ewy Lipskiej i Sebastiana Brejnaka zebranych pod tytułem Wirujący ogon antylopy jest jak łapanie spadających z nieba płatków śniegu. Z tą różnicą, że nie wszystkie się roztopią. Wiele z nich zostanie na długo.

Kiedy dwoje poetów pisze do siebie listy, to słowa wirują w powietrzu. Kiedy piszą do siebie Ewa Lipska i Sebastian Brejnak, słowa raz wykonują prawdziwe piruety, raz ucieszne podskoki, to znowu skomplikowane akrobacje, by czasem po prostu zawisnąć gdzieś w zadumie i zmienić się w liryczną randkę lub też uderzyć w nas z siłą spadającego kamienia. Bo choć ich autorzy reprezentują różne pokolenia, to łączy ich przynależność do jednej grupy (czy raczej garstki) wrażliwych na język erudytów, żonglujących z wyczuciem ważnymi nazwiskami i tytułami, a na dodatek łączących to z poczuciem najwyższej próby humoru. Samo to, że ktoś tytułuje tom swojej korespondencji Wirujący ogon antylopy, wiele tłumaczy.

Ewy Lipskiej nie trzeba nikomu – a już na pewno czytelnikom „Krakowa” – przedstawiać. Sebastian Brejnak jest doktorantem literaturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim, poetą, muzykiem. Nie wiemy, gdzie i kiedy spotkał poetkę. Wiemy za to na pewno, że połączyło ich wzajemne sobą zaciekawienie. On jest wielbicielem jej poezji, ona interesuje się jego twórczością, wspiera, kiedy w Wydawnictwie Literackim ma się ukazać jego debiutancki tomik Filo. „Twoja wspaniała sprawka, doniosły poetycki postęp… Kiedy ujrzy światełko dzienne?” – dopytuje się w jednym z maili Ona. „… wypieki już podobno pojawiły się w wybranych księgarniach. Nie ma odwrotu. A liryczna filantropia to Twój fach – leczysz od lat moją chroniczną niewiarę w siebie, dokarmiając mnie najlepszymi smakołykami bez recepty” – odpowiada On.

A recepty na różne stany ducha są autorom listów coraz bardziej potrzebne. Trwa pandemia, świat stanął na głowie, dopadają ich lęki dnia codziennego, klaustrofobiczna atmosfera, z której nie ma ucieczki, nawet w sen, bo oboje cierpią na chroniczną bezsenność. Wyjścia szukają w lekturach. Do swojego, odbijającego się w ekranie komputera stolika, zapraszają na kawę Bernharda, Kafkę, Musila, Rotha, Ciorana i kilka innych osób, z którymi im po drodze. Dopuszczają do niego też powiewy codzienności, prosto ze Starego Kleparza, gdzie On za jej radą kupuje suszone śliwki. Ona z kolei pozdrawia go z „ziemskiego podwórka”, skąd z żelazkiem parowym w ręku rusza w podróż. „Podejrzewam, że dzięki żelazku rozprasowujesz swoje »myśli nieuczesane«, a buchająca z żelaznej duszy para ożywia Twojego ducha” – On podejmuje słowną przekomarzankę, która dodaje ich korespondencji lekkości. Bo te listy unoszą się nad ziemią niczym płatki śniegu, by na koniec spaść z siłą raniącego gradu, który zmienia się w jedno zdanie: „Koniec świata. Adam Zagajewski zmarł…”.

Magda Huzarska-Szumiec

Miesięcznik Kraków, lipiec-sierpień 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, lipiec–sierpień 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.