POLECANE KSIĄŻKI

Adam Szostkiewicz Pogoda dla Polski. Kraj, katolicyzm, kultura

Universitas, Kraków 2020

Motywem przewodnim Pogody dla Polski, zbioru esejów publicysty „Polityki” (a wcześniej dawnego „Tygodnika Powszechnego”) Adama Szostkiewicza, jest fraza „a wydawało się, że…”. Faktycznie, ciągle się okazuje, że wszelkie nadzieje trzeba – czasem do cna – weryfikować.

Szostkiewicz, i nie tylko on, wspomina, jak to przez pierwsze dekady po 1989 r. łączyło nas marzenie i przekonanie, że Polska może być krajem normalnym, w którym chce się żyć i pracować zarówno dla własnego, jak wspólnego dobra. Ba, wszystko wskazywało na to, że marzenie takie może się spełnić: mimo rozmaitych zawirowań i kłopotów kraj szedł do przodu, zyskując nie tylko we własnych oczach, ale i w oczach Europy i Zachodu.

Dziś nie jest to już takie pewne. Pisze Szostkiewicz: „Nie jest oczywiste nawet to, co wydawało się jakąś naszą niepisaną umową obywatelską: że chcemy iść dalej drogą obraną przez ojców założycieli naszej otwartej praworządnej demokracji konstytucyjnej we współpracy z innymi krajami demokratycznymi. Bez kompleksów niższości i wyższości”. I próbuje odpowiedzieć na kluczowe pytanie: Dlaczego tak się stało? Skąd ta zmiana? W jaki sposób i komu udało się przestawić zwrotnicę? (na ślepą bocznicę – można dodać).

Zbiór złożony jest z tekstów ogłaszanych przez ostatnie trzydzieści lat głównie w „Polityce” i „Tygodniku Powszechnym”, ale też w innych pismach (m.in. w „Krakowie”), na stronach internetowych, a także z wystąpień publicznych autora.

Wymowny jest przy tym podtytuł tomu. Bo faktycznie, na stan Polski w równej mierze, co zapadające w kraju decyzje polityczne, wpływ miał Kościół katolicki – poziom duchowieństwa (bo nie tylko hierarchii), ambicje samej instytucji oraz jej wynikające z historii umocowanie w rodzimej tradycji.

Kościołowi Szostkiewicz przygląda się uważnie od dawna, uczciwie wytykając mu wszystkie słabości i porównując szarą raczej kondycję rodzimej wersji tej instytucji z wizją głoszoną niegdyś choćby przez przedstawicieli tzw. katolicyzmu otwartego (symbolizowanego przez nazwiska choćby tej klasy jak Turowicz czy Tischner). Skądinąd sam jeszcze dwa lata temu podczas Gdańskich Debat Obywatelskich mówił: „Chrześcijaństwo jest religią nadziei, a Kościoły chrześcijańskie są szczególnie potrzebne w czasie beznadziei, lęku przed przyszłością, utraty zaufania do przywódców. Kościół w Polsce wciąż może się włączyć w budowanie takiego przymierza i takiego Kościoła Polska dziś potrzebuje”. Ciekawe, czy powtórzyłby to dziś, czy też raczej uznałby i tę nadzieję za chybioną?

Na „pogodę dla Polski” wpływała wreszcie ulotna sfera kultury – znowu nie tylko tej politycznej (choć też), ale chociażby duchowej właśnie czy intelektualnej.

Nie bez powodu za największy problem, którego nie udało się rozwiązać żadnej z ekip po 1989 roku Szostkiewicz uważa „podział Polski po linii kulturowo-cywilizacyjno-społecznej”. Pytanie, czy to problem w ogóle rozwiązywalny. I drugie: czy i jakie znaczenie będzie to miało w całkiem nowej sytuacji krajobrazu po/z pandemią.

Krzysztof Burnetko

Miesięcznik Kraków, maj 2020 Tekst z miesięcznika „Kraków”, maj 2020.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.