POLECANE KSIĄŻKI

Witold Bereś Zaraza. Lekcja nieprzerobiona

Austeria 2021

Refleksje wśród aromatów pobudzających zmysły i intelekt

Jest taka Austeria w Krakowie, gdzie już za progiem zaczyna się odczuwać świat wszystkimi zmysłami. W okolicach stojącego w przedpokoju kredensu delikatnie drażni nozdrza, przywołujący wspomnienia z dzieciństwa, zapach ciastek. Im dalej się wchodzi, tym jego intensywność się zwiększa i przeradza w woń przedniego żydowskiego jadła i rozgrzewających emocje napitków. Nad wszystkim unosi się jeszcze jeden aromat, nie wiem, czy nie najmocniejszy. Bije on z półek pełnych książek, zapowiadając intelektualne przyjemności. Nie dziwię się więc Witkowi Beresiowi, że właśnie tu kazał schronić się bohaterom książki Zaraza. Lekcja nieprzerobiona.

Jak Boccaccio w Dekameronie wysłał włoskich arystokratów do posiadłości pod Florencją, by tam, snując erotyczne opowieści, przetrwali epidemię, tak Bereś w towarzystwie kilku krakowian chowa się w Austerii. A że jest to elitarny zestaw osobowości, na czele z wrażliwą Poetką, wyrafinowanym Eseistą, subtelnym Reżyserem, doświadczonym w dziennikarskiej profesji Nowinarzem, no i z tajemniczym Oberżystą, ma szansę prowadzić z nimi fascynującą dyskusję. Wciąga ona czytelnika do tego stopnia, że odnosi on wrażenie, iż razem z jej uczestnikami wznosi kielichy wypełnione armaniakiem czy calvadosem.

Czujemy ich smak, bo sprawy, o których się tu mówi, bezpośrednio nas dotykają. Komu z nas nie zdarza się siąść wieczorem i ściskając kieliszek wina, zastanawiać nad sensem tego, co nas spotkało, ten niech pierwszy rzuci płynem do dezynfekcji. Kto nie czuje strachu o siebie i najbliższych, niech pierwszy zerwie z twarzy maseczkę, za którą kryje przerażenie, gdy ogląda relacje z oblężonych szpitali. Kto nie popadał choć na chwilę w apatię, którą stara się przełamać adaptacją do zaistniałych warunków, niech pierwszy umyje ręce bez mydła antybakteryjnego.

Bereś zdaje sobie z tego sprawę i sugeruje poszukiwanie ratunku w literaturze. Robi to z godną pozazdroszczenia erudycją, przytaczając fragmenty książek, w których zaraza stała się metaforą określającą naszą egzystencję. Z wrodzonym politycznym zacięciem zastanawia się nad stanem niewydolnego państwa, które porównuje do papier mâché. A w finale wywodu wyraża obawy, że z pomoru nie wyciągniemy nauki. Nawet kiedy się on skończy, to i tak dalej będziemy prowokować go swoją pazernością.

To nie jest hollywoodzkie zakończenie. Może jednak Bereś w ten sposób prowokuje nas do kontynuowania rozważań. Skrajny pesymizm nie leży bowiem w jego naturze. Sam w końcu pisze, że obok zła, strachu, zarazy istnieje piękno, mądrość i miłość. Uświadomił mu to w dzieciństwie Dziadek, stawiając małego Wicia między dwoma lustrami. W Austerii też nie brakuje luster, nad którymi unosi się pobudzający zmysły oraz intelekt aromat książek, armaniaku i calvadosu. Te zapachy mogą być antidotum na zarazę.

Magda Huzarska-Szumiec

Miesięcznik Kraków, marzec 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, marzec 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.