POLECANE KSIĄŻKI

Wrzeszcz! Mikołaj Trzaska. Autobiografia. Rozmawiają Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020

Muzyczny samouk, który próbuje najtrudniejszego jazzu. Improwizator (niektórzy mówią: radykalny) i eksperymentator (jak wyżej). Nie stroni od łączenia różnych muzycznych kultur i gatunków, ale też sztuk. Opowieść o nim jest ważną częścią historii rodzimej muzyki ostatnich trzech dekad.

Urodził się pół wieku temu w Gdańsku. W 1988 roku zaczął studia na wydziale malarstwa tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Ale że równocześnie rosła w nim fascynacja jazzem lat 60., zwłaszcza poczynaniami Johna Coltrane’a i Ornette’a Colemana, podjął – samodzielną! – naukę gry na saksofonie altowym (z czasem sięgnął też po saksofon sopranowy, c-melody, klarnet basowy, a końcu saksofon barytonowy). Jako saksofonista występował w rockowo-awangardowych akcjach trójmiejskiego podziemia artystycznego. Co jednak najważniejsze: współtworzył (między innymi z Tymonem Tymańskim, Leszkiem Możdżerem, Jerzym „Mazzolem” Mazolewskim, Maciejem Sikałą i Jackiem Olterem) kolejne składy najważniejszego zespołu ówczesnej jazzowej rewolucji, czyli tak zwanej sceny yassowej – grupę Miłość, ale też chociażby grupę Trupy. W 1991 roku porzucił uczelnię, by skupić się na muzyce. W 1993 roku założył Łoskot, z którym zadebiutował jako lider na pierwszym festiwalu Gdynia Summer Jazz Days. W tym okresie grał między innymi z Lesterem Bowiem i Tomaszem Stańką.

Rozpoczął też współpracę ze Świetlikami, a potem występował w duecie z Marcinem Świetlickim, wygrywając improwizacje do recytacji wierszy. Z nim, Tymańskim, Olterem oraz Milo Kurtisem i Robertem Brylewski stworzyli też rockowy The Users. Inicjatywy literacko-muzyczne podejmował także z Andrzejem Stasukiem i Jurijem Andruchowyczem.

Tę listę rozmaitych przedsięwzięć Mikołaja Trzaski można ciągnąć długo. Z czasem przybrały one wymiar międzynarodowy – zaczął występować z muzykami żydowskimi, brytyjskimi, skandynawskimi, francuskimi, amerykańskimi. A z żoną Olą założył wydawnictwo płytowe Kilogram Records, wydające muzykę z kregu impro-free jazz. Ale prócz improwizacji tworzył też muzykę teatralną i filmową – tu choćby do produkcji Wojciecha Smarzowskiego.

Trzydzieści lat niebywale twórczej artystycznej (ale i społecznej) aktywności.

O tym wszystkim Trzaska opowiada z humorem, autoironią, swadą, szczerością i bezkompromisowością, ale i ciepłem oraz nutą melancholii. Mówi nie tylko o muzyce, tej światowej i rodzimej – w tym o sporym i ważnym rozdziale polskiego jazzu i rocka. Ale także o dorastaniu w Gdańsku lat 70. i 80. ubiegłego wieku – podwórkowych bijatykach, strajku w Stoczni, demonstracjach i imprezach (dzisiaj powiedzielibyśmy: domówkach) w stanie wojennym. O znaczeniu grupy The Beatles i odkrywaniu jazzowych nut u Gingera Bakera, na płytach King Crimson oraz w dźwiękach trąbki imitującej rżenie konia w czołówce telewizyjnego programu Zwierzyniec Michała Sumińskiego. O słynnych performansach trójmiejskiego Totartu i o pracy przy zdrapywaniu farby z przeznaczonych do remontu domów w Norwegii, by zdobyć pieniądze na wymarzony saksofon. O odkrywaniu swoich żydowskich korzeni. O dysleksji i chorobie afektywnej dwubiegunowej. O roli przyjaźni i przyjaciołach – wśród nich Marcinie Świetlickim i Andrzeju Stasiuku. A wreszcie o życiu codziennym muzyka – choćby wyzwaniach rodzinnych.

Jest też dużo o całkiem już współczesnej Polsce. Tu cytat: „Czasami trzeba się opowiedzieć po którejś stronie”.

Krzysztof Burnetko

Miesięcznik Kraków, grudzień 2020 Tekst z Miesięcznika „Kraków”, grudzień 2020.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.