REKOMENDACJE KULTURALNE

Magda Huzarska-Szumiec Polański i Horowitz. Hometown (reż. Mateusz Kudła i Anna Kokoszka-Romer)

Zdjęcie: Robert Słuszniak / KRK Film.com (za zgodą organizatorów)

Są w życiu sytuacje, kiedy nie pozostaje już nic innego jak śmiech przez łzy. Doświadczyli tego powracający do swojego krakowskiego dzieciństwa dwaj wybitni artyści, których możemy oglądać w filmie Polański i Horowitz. Hometown. Jego premiera miała miejsce na 61. Krakowskim Festiwalu Filmowym.

Autorom obrazu Mateuszowi Kudle i Annie Kokoszce-Romer udało się doprowadzić do spotkania przyjaciół z dzieciństwa, reżysera Romana Polańskiego i fotografika Ryszarda Horowitza. Obydwaj zrobili światowe kariery, widywali się więc w najróżniejszych miejscach, ale rodzinnego Krakowa nie odwiedzili razem przez 50 lat. Teraz, dwóch starszych, ale wciąż pełnych wigoru panów, śledzonych okiem kamery, wyrusza w podróż w czasie, po dobrze znanych ulicach, które były świadkami ich zabaw, ale też trudnych do opisania tragedii.

Wystarczy tylko przypomnieć, że poznali się za murami getta, na urodzinach trzyletniego wówczas Rysia. Jego rodzice jakimś cudem zdobyli kakao, które udało się ugotować na odrobinie mleka. Roman Polański przypomina sobie teraz, że Rysiu nie chciał go pić, bo mu nie smakowało. Reżyser opowiada o tym niemal trzymając się za brzuch ze śmiechu, bo bardziej absurdalnej sytuacji w warunkach getta chyba nie można sobie wyobrazić.

Podobnie jest z wyprawą na cmentarz, gdzie jest pochowany ojciec filmowca i z opowieścią o firmie „Bongo”, jedynej, która mogła przetransportować do Krakowa zwłoki zmarłego w Paryżu Polańskiego seniora. Do tego dochodzili pijani grabarze, którzy nie chcieli nieść trumny, więc syn z kolegami musiał sam sobie poradzić. Tylko że Romek był od nich niższy. Z tej przyczyny trumna zsuwała się mu z ramion, co groziło katastrofą. Trudno o tym opowiedzieć spokojnie. Można to zrobić ze łzami w oczach, albo ukryć wzruszenie za salwami śmiechu, co robią bohaterowie obrazu.

A mają jeszcze wiele takich historii. W końcu Ryszard Horowitz jako małe dziecko trafił do obozu w Auschwitz, a Roman Polański do końca wojny ukrywał się najpierw w Krakowie, a potem we wsi Wysoka. Przez lata nie mógł odnaleźć Buchałów, którzy ocalili mu tam życie. Dopiero twórcy filmu trafili na ich wnuka, a reżyser doprowadził do przyznania małżeństwu medalu Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, co także możemy zobaczyć w dokumencie. Występuje w nim również siostra fotografika, Niusia Horowitz-Karakulska, z którą bohaterowie obrazu oglądają mieszkanie w Rynku. Po wojnie wspólnie w nim mieszkali.

Tu przyszły reżyser i fotografik dokonywali pierwszych prób wywoływania zdjęć, co stało się początkiem ich drogi twórczej. Drogi, która być może potoczyłaby się inaczej, gdyby nie ich krakowskie doświadczenia i kształtowana w tym czasie wrażliwość. Mają tego świadomość, podobnie jak zdają sobie sprawę, jak przeżycia z dzieciństwa wciąż mocno w nich tkwią i jak nieustająco muszą sobie z nimi radzić. W filmie znaleźli na to sposób. Śmieją się przez łzy.

Polański i Horowitz. Hometown, reż. Mateusz Kudła i Anna Kokoszka-Romer, premiera w ramach 61. Krakowskiego Festiwalu Filmowego

Miesięcznik Kraków, lipiec-sierpień 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, lipiec–sierpień 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.