Grube ryby i ambitne płotki.
Raport o krakowskich wydawnictwach Magdalena Huzarska-Szumiec

Na zdjęciu: Wojciech Ornat, Austeria

To miał być tekst o grubych rybach, które z impetem przecinają fale, nie zostawiając miejsca dla chowających się płotek. Ale w trakcie badania ekosystemu okazało się, że choć owe grube ryby wciąż są królami rzeki, to w ostatnim czasie musiały zrobić miejsce dla mniejszych rybek.

Grube ryby to Wydawnictwo Literackie i Znak, oficyny, które od lat są w czołówce na rynku domów książki. Publikują setki tytułów, w swoich „stajniach” mają najważniejszych autorów. Równocześnie ich nakładem ukazują się lżejsze pozycje, które pozwalają im zachować równowagę finansową. Urosła im jednak w Krakowie konkurencja w postaci małych, acz znaczących oficyn, takich jak Karakter, Austeria, Ha!art, Universitas, a5 czy EMG. Mają one kompletnie inną filozofię wydawania książek. Wypuszczają na rynek znacznie mniej książek i w dużo mniejszym nakładzie, już nawet od 500 czy 1 tys. egzemplarzy (średnia Znaku to 6–7 tys.). I, co ważniejsze, są to wyłącznie tytuły, które ich właściciele sami chcą czytać.

To, co nam się podoba

Najlepiej obrazuje to slogan wydawnictwa Karakter, który głosi: „Wydajemy to, co nam się podoba”. Mógłby się on odnosić do wszystkich opisywanych tu oficyn, które osiągnęły sukces dzięki miłości do konkretnego gatunku literatury. – Wybieramy książki, które dla nas samych są ciekawe, bo krąg naszych odbiorców to ludzie tacy jak my – mówi Małgorzata Szczurek, redaktor naczelna Karakteru.Założyła go trójka młodych ludzi: Małgorzata Szczurek, Magdalena Dębowska i Przemek Dębowski, którzy przed 11 laty odeszli ze Znaku, zabierając ze sobą wiedzę, doświadczenie i marzenie o wydawaniu tego, co sami lubią. Początki nie były łatwe. Przygotowywali dwie, trzy książki rocznie z mało znanego u nas obszaru literatury afrykańskiej. Z biegiem czasu tematyka publikacji zaczęła ewoluować, wchodząc w inną wydawniczą niszę, jaką okazały się książki o architekturze i projektowaniu. Potem pojawiły się eseje Susan Sontag, która w Polsce była wówczas znana głównie jako powieściopisarka.– Akurat w tym czasie na amerykańskim rynku wydawniczym ukazały się Dzienniki Susan Sontag. By zdobyć do nich prawa, należało wygrać przetarg. Wydawnictwa miały składać oferty w ciemno, nie wiedząc, co oferuje konkurencja. Postanowiliśmy powalczyć o trzy tomy esejów i pierwszy tom Dziennika. Napisaliśmy, że chcemy pokazać Sontag najpierw przez pryzmat jej myśli, a dopiero potem wydać pierwszy tom Dzienników. Czyli pewnie odwrotnie niż wszyscy inni, którym zależało na zawartych w nich akcentach obyczajowych. Sądzimy, że właśnie to zadecydowało, że dostaliśmy prawa. To był strzał w dziesiątkę, dzięki temu mogliśmy zacząć wydawać kolejne książki – mówi Małgorzata Szczurek.Strzałem w dziesiątkę dla Korporacji Ha!art okazało się Lubiewo Michała Witkowskiego. Książka ujrzała światło dzienne w 2004 roku i idealnie wkomponowała się w czas pierwszych Parad Równości. Wcześniej wydawnictwo działało w partyzanckich warunkach. Nie miało nawet adresu, bo jego założyciele mieszkali w akademiku. – Byliśmy studentami filmoznawstwa i polonistyki. Zaczęliśmy od wydawania czasopisma Ha!art. Określiliśmy w nim nasz światopogląd, ustawiając się krytycznie wobec raczkującego w Polsce kapitalizmu. I ciągle taka postawa wydaje mi się słuszna. Kiedy zakładaliśmy pismo i wydawnictwo, poczuliśmy się rozczarowani kapitalistyczną rzeczywistością i wynikającym z niej bezrobociem, które wielu znajomych zmusiło do emigracji.

a5 wydaje głównie poetów: laureatów Nobla – Szymborską czy Tranströmera i całą plejadę tak znakomitych twórców jak Barańczak, Herbert, Zagajewski, Hartwig.

Nasze poglądy jako pierwszy wyraził Sławek Shuty, opisując je w Bełkocie. Uwielbiam tę książkę. Ale prawdziwy przełom nastąpił, kiedy wydaliśmy Lubiewo, które określaliśmy jako „powieść przygodowo-obyczajową z życia ciot”. Ukazała się tuż przed świętami, a już w styczniu musieliśmy robić dodruk – wspomina współtwórca Ha!artu Piotr Marecki. – Później w naszym wydawnictwie ukazywały się kolejne ważne książki o tematyce gejowskiej i lesbijskiej, budujące tak znienawidzoną przez obóz prawicy i Kościół katolicki „ideologię LBGT” czy „tęczową zarazę”. Naszym nakładem zaczęły też wychodzić książki, dotyczące między innymi aborcji, feminizmu czy Kościoła, na który patrzymy w sposób krytyczny – dodaje Piotr Marecki.

Wyraźnie określony profil ma również oficyna Austeria. Powstała 17 lat temu. Jej biuro mieści się niezmiennie w tym samym miejscu, czyli w Klezmer Hois. Z założenia od samego początku zajmuje się wydawaniem książek związanych z dziedzictwem kulturowym Żydów, literaturą jidysz i hebrajską, żydowską myślą filozoficzną i religijną. – Nazwa pochodzi od powieści Austeria Juliana Stryjkowskiego i nawiązuje do przydrożnej karczmy, miejsca spotkań i rozmów prowadzonych w duchu tego pisarza – mówi Wojciech Ornat, właściciel wydawnictwa, które ma na koncie już prawie 300 tytułów.

Co ciekawe, ich nakłady nigdy nie są wyczerpywane. Gdy książka znika, od razu robione są dodruki. Dlatego niemal wszystkie pozycje Austerii można dostać w jej dwóch księgarniach na krakowskim Kazimierzu. Zresztą oficyna coraz bardziej się rozrasta, wchodząc na międzynarodowy rynek. Po powstałej przed paru laty księgarni w Budapeszcie, właśnie tworzona jest kolejna w Syrakuzach. Bowiem Austeria wydaje od pewnego czasu również książki po włosku i francusku.

Z Kazimierzem związane jest też wydawnictwo EMG, które powstało tu przed 15 laty, kiedy kryminały nie były jeszcze specjalnie popularne w Polsce. Ale zmienił to w dużej mierze Irek Grin. Właśnie w tym czasie rozpętał on modę na ten gatunek literacki, organizując w Krakowie Festiwal Kryminału, którego kolejne edycje zostały w 2009 roku przeniesione do Wrocławia, zyskując tam rangę imprezy międzynarodowej.

Austeria najczęściej wydaje autorów żydowskiego pochodzenia.

Wręczana w jej trakcie Nagroda Wielkiego Kalibru jest najważniejszą polską nagrodą dla tego typu literatury. – Nasze rodzinne wydawnictwo powstało równolegle z festiwalem. Narodziło się z miłości do tego typu powieści. Pierwszą książką, którą wydaliśmy, była antologia kryminału Trupy polskie – wspomina Ewa Mańkowska-Grin, dodając, że teraz oficyna zmieniła nieco profil, o czym świadczy seria Architektura jest najważniejsza, dedykowana ojcu właścicielki, prof. Tomaszowi Mańkowskiemu.

Swojej linii programowej trzyma się od samego początku Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitas. Powstało ono równo 30 lat temu, zaraz po przełomie, jaki nastąpił w Polsce w 1989 roku. – To był moment, kiedy zmieniło się wszystko. Skończyła się cenzura i – co równie ważne – ograniczenia związane z dostępem do papieru. Do tej pory osławione przydziały papieru blokowały wydawców i autorów, którzy musieli czekać na publikacje swoich książek nieraz i 10 lat. Dlatego wśród pracowników Uniwersytetu Jagiellońskiego narodziła się idea pod zabawnym hasłem „uczony też potrafi”. I tak zaczęliśmy sami wydawać nasze książki. Robiliśmy to przy pomocy dotacji z Ministerstwa Edukacji Narodowej, Komitetu Bada Naukowych, a także z prywatnych pieniędzy uczonych – wspomina dyrektor wydawnictwa Andrzej Nowakowski.

Konsekwentne w poczynaniach jest też wydawnictwo a5. Korzenie oficyny sięgają jeszcze podziemnej działalności jej właścicieli Krystyny i Ryszarda Krynickich. W obecnej formie wydawnictwo powstało w 1991 roku w Poznaniu i po paru latach przeniosło się do Krakowa. – Od początku wiedzieliśmy, że będziemy wydawać poezję. Wpływ na to miał oczywiście fakt, iż mój mąż jest poetą. To właśnie do Ryszarda należy wybór tekstów, ich edycja i redakcja – podkreśla Krystyna Krynicka.

Pierwszą książką, jaka ukazała się nakładem a5, było 70 widoków w drodze do Wenecji Leszka Aleksandra Moczulskiego, z rysunkami Jana Sawki, które po rozłożeniu układały się w jedną całość, przyczyniając się do tego, że tom otrzymał tytuł „Najpiękniejszej książki roku”.

Zresztą Krynicy od początku zwracali uwagę na szatę graficzną swoich publikacji. Sztandarowi poeci, którzy wydają w tej oficynie, mogą być pewni, że ich utwory otrzymają wyjątkową oprawę. A są wśród nich laureaci nagrody Nobla, Wisława Szymborska czy Tomas Tranströmer, jak i cała plejada tak znakomitych twórców jak Stanisław Barańczak, Zbigniew Herbert, Adam Zagajewski, Julia Hartwig. – Ostatnio jesteśmy dumni z korespondencji Wisławy Szymborskiej ze Stanisławem Barańczakiem, która ukazała się pod tytułem Inne pozytywne uczucia też wchodzą w grę – dodaje Krystyna Krynicka.

Plany oficyn

To świadczy, że małe okrzepło na rynku i wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Choć zdarzają się niespodzianki. Tak jak w przypadku wydawnictwa EMG, którego nakładem właśnie ukazują się nowe serie. Na przykład Z głową (logo serii to głowa pełna książek) jest skierowana do całej rodziny, a na celu ma przybliżenie czytelnikom innych kultur. Dlatego na pierwszy ogień poszła Klasa Alef autorstwa Esther Streit-Wurzel, uznana za najbardziej „izraelską powieść”, jaka powstała podczas istnienia tego państwa. Drugą pozycją są Niewinni rumuńskiej autorki Ioany Pârvulescu. To opowieść dziewczynki o jej wielopokoleniowym domu, będącym symbolem wieloetnicznej Europy. Czeską literaturę reprezentuje powieść Transport na wieczność, której autorem jest František Tichý. Opowiada ona o Holocauście z punktu widzenia bardzo młodych ludzi.

Z żydowską tematyką związana jest też Austeria, która najczęściej wydaje autorów żydowskiego pochodzenia. Znajdują się wśród nich dzieła Josepha Rotha i to nie tylko ich wznowienia, ale też nowe tłumaczenia oraz książki, które do tej pory w Polsce się nie ukazały. Ale to nie jedyna linia, której trzyma się oficyna z Kazimierza. Jej właściciele od pewnego czasu kierują wzrok w stronę Sycylii, publikując kolejne tomy poświęcone tej wyspie.

Wydawnictwo Literackie jako jedyna oficyna w Polsce podejmuje i kontynuuje takie prestiżowe przedsięwzięcia jak wydania krytyczne i dzieła zebrane Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, edycja krytyczna Witolda Gombrowicza, dzieła zebrane Czesława Miłosza, a także korespondencja Sławomira Mrożka.

Jako pierwsza ukazała się Książka o Sycylii Jarosława Iwaszkiewicza. Niedawno czytelnicy dostali do rąk Sycylię w kalejdoskopie historii i legendy Joanny Olkiewicz oraz osadzony w tradycji sycylijskiej kryminał Rada egipska Leonarda Sciascii.

Miłość do Włoch, Francji i oczywiście Izraela łączy wydawców z takimi pisarzami jak Adam Wodnicki, Piotr Paziński, Jarosław Mikołajewski czy Marek Zagańczyk, których książki ukazują się nakładem Austerii i którzy tworzą jej linię programową. Jednym z ich świetnych pomysłów, łączących pasje literackie z podróżniczymi, jest seria Książek do pisania. Składają się one z czarnobiałych zdjęć i fragmentów utworów poświęconych fascynującym regionom, takim jak choćby Toskania, Andaluzja czy Bretania. Obok nich znajdują się wolne kartki do własnych literackich refleksji.

Dla Universitas najbardziej fascynującym regionem jest Kraków. Nie bez powodu nakładem tego wydawnictwa ukazała się niedawno piękna publikacja o krakowskich Plantach. A na początku przyszłego roku pojawi się w księgarniach ogromny – także rozmiarowo – album, na który złożą się teksty wielu autorów poświęcone historii Rynku, najważniejszym jego mieszkańcom czy polskiej mitologii związanej z tym miejscem.

Nie zabraknie także zdjęć autorstwa Andrzeja Nowakowskiego pokazujących mniej oczywiste zakątki serca miasta, które korespondować będą ze zdjęciami archiwalnymi i prezentowaną kolekcją widokówek. Zapowiedzią publikacji będzie opracowanie dotyczące Małego Rynku i Rynku Głównego, które trafi do księgarń już w grudniu. – Ale oczywiście wciąż trzymamy się linii, w której ukazują się niskonakładowe książki naukowe, ze szczególnym uwzględnieniem światowej myśli humanistycznej – dodaje prof. Nowakowski.

Swój charakter zmienia nieco Korporacja Ha!art, która wprawdzie nie rezygnuje z radykalnych tematów, ale teraz chce postawić na walory artystyczne. Dlatego jej nakładem ukaże się w najbliższym roku tylko kilka pozycji, ale za to starannie wyselekcjonowanych i opracowanych. Przykładem tego są Gigusie Jakuba Michalczeni, kolejne książki Juliusza Strachoty czy Dziwka Anny Mazurek, ale też baśń dla dorosłych Jagi Słowińskiej. – Nie zamierzamy się bić o zagraniczne bestsellery. Chcemy być wciąż postrzegani jako oficyna wydająca debiuty, książki poszukujące, krytyczne i eksperymentalne. Jesteśmy autorską, niezależną instytucją. W USA o takich wydawnictwach mówi się „Independent Publishing House”. Dzięki temu nie musimy wpisywać się w logikę grantów czy polityki miasta – oświadcza Piotr Marecki, którego wydawnictwo do niedawna miało swoją księgarnię w Bunkrze Sztuki. Ale zmiany, które ostatnimi czasy nastąpiły w tej instytucji, spowodowały, że Ha!art musiał się wyprowadzić. Na razie radzi sobie bez księgarni, sprzedając książki przez internet.

Swoją księgarnię ma za to Karakter. Przy ul. Tarłowskiej 12 jest duży wybór oferty wielu wydawnictw i oczywiście można tam kupić także książki autorów Karakteru: Marcina Wichy, Filipa Springera, Olgi Drendy, Karola Sieniewicza czy Rafała Matyi. W najbliższym czasie dołączą do nich nowi pisarze. Jesienią nakładem wydawnictwa trafiły na rynek: Babel. W dwadzieścia języków dookoła świata Gastona Dorrena, Wolność, równość, przemoc. Czego nie chcemy sobie powiedzieć Agaty Sikory, Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet Mony Chollet. W ciekawy sposób podważają one rozmaite kulturowe stereotypy i uprzedzenia.

To samo można powiedzieć o większości książek ukazujących się nakładem opisanych tu, pozornie małych, płotek wydawniczych. I choć rekin – jak donosił Brecht – zęby ma na wierzchu, to jednak nie jest w stanie połknąć ukrytych w niszach rybek, które coraz pewniej czują się na czytelniczym rynku.

Jolanta Korkuć, Wydawnictwo Literackie

Jolanta Korkuć, Wydawnictwo Literackie

Co u grubych ryb?

Krakowskie rekiny wydawnicze, jak zapewniają ich redaktorzy naczelni, mają się dobrze. Zarówno Znak, jak i WL są poważnymi, rozbudowanymi przedsiębiorstwami, które wypuszczają na rynek bardzo dużo różnych gatunkowo tytułów. Dlatego pierwsze z nich przed paroma laty przekształciło się w grupę wydawniczą, która składa się z kilku imprintów. Pod szyldem Znaku ukazuje się obecnie literatura piękna, popularna, faktu i religijna. Znak Litera Nova wydaje między innymi prozę inspirowaną popkulturą. Znak Emotikon zajmuje się książkami dla dzieci. Natomiast Znak Horyzont publikuje książki historyczne. – Jesteśmy ogromną firmą, która jako grupa wydawnicza zatrudnia blisko 300 osób i ci ludzie muszą co miesiąc dostawać pensje.

Znak w najbliższym czasie stawia na biografie.

Dlatego alergicznie reaguję na zarzuty, że wydajemy za dużo czytadeł. Posadziłbym takiego pięknoducha za sterami tego okrętu, żeby nim kierował. Szybko by zrozumiał, że to właśnie taka polityka wydawnicza pozwala nam na przygotowywanie ambitniejszych pozycji – mówi Jerzy Illg, redaktor naczelny Znaku, który właśnie obchodzi 60-lecie istnienia.

Z tej okazji ukazał się niedawno zbiór felietonów Jerzego Pilcha Widok z mojego boksu, które autor poświęca swoim kolegom ze środowiska „Tygodnika Powszechnego” i Znaku. Został wznowiony także Mój Znak Jerzego Illga, opowiadający o autorach i ludziach związanych z wydawnictwem, uzupełniony nowymi rozdziałami poświęconymi pisarzom, którzy stosunkowo niedawno pojawili się w „stajni” oficyny: Małgorzacie Szejnert, Joannie Bator, Wiesławowi Myśliwskiemu, Magdalenie Grzebałkowskiej, Zadie Smith.

Zresztą Znak w najbliższym czasie stawia w dużej mierze na biografie. Robert Siewiorek jeszcze przed śmiercią Kazimierza Kutza pracował z nim nad autobiografią, do napisania której wydawnictwo długo namawiało reżysera. Portret wewnętrzny Wisławy Szymborskiej, oparty na archiwach i korespondencji noblistki, przygotowuje Joanna Gromek-Illg. Ponadto ukazała się autobiografia Normana Daviesa, biografia Leszka Kołakowskiego autorstwa Zbigniewa Mentzla.

Andrzej Franaszek, autor znakomitych życiorysów Miłosza i Herberta, pracuje nad książką poświęconą Czapskiemu. Wydarzeniem Znaku powinna być antologia światowego reportażu przygotowana przez Wojciecha Jagielskiego oraz Chrześcijaństwo Leszka Kołakowskiego.

W WL zmieniła się redaktor naczelna. Małgorzatę Nycz na tym stanowisku zastąpiła Jolanta Korkuć. Jak zapewnia nowa szefowa oficyny, jej linia programowa i sposób działania nie zmienią się. – Nie rezygnujemy z żadnego rodzaju książek. Będzie miejsce, jak do tej pory, i na literaturę piękną, polską, obcą, także na literaturę popularną, kobiecą, kryminalną, literaturę faktu, eseje, książki historyczne, duchowe, popularnonaukowe, wielkich klasyków literatury, a także poezję, eseje, na literaturę dla dzieci i młodzieży, poradniki, książki lifestyle’owe – zapewnia i dodaje, że WL jako jedyne wydawnictwo w Polsce podejmuje i kontynuuje takie prestiżowe przedsięwzięcia jak wydania krytyczne i dzieła zebrane Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, edycja krytyczna Witolda Gombrowicza, dzieła zebrane Czesława Miłosza, a także korespondencja Sławomira Mrożka.

Nakładem WL-u ukaże się także kilka interesujących biografii. Od pewnego czasu na rynku jest książka Angeliki Kuźniak poświęcona Oldze Boznańskiej. Adam Zamoyski poświęcił swój nowy tom Napoleonowi, a Anna Mateja Antoniemu Kępińskiemu. Popularnością cieszy się wywiad rzeka Rafała Księżyka z Muńkiem Staszczykiem oraz autobiografie Andrzeja Sikorowskiego i Kazimierza Orłosia. Dobrze też zostały przyjęte najnowsze powieści Mikołaja Łozińskiego i Martyny Bundy. No ale przede wszystkim WL ma największy powód do radości z powodu Nagrody Nobla przyznanego Oldze Tokarczuk, której książki od wielu lat ukazują się nakładem tej oficyny.

*

Tak, w Krakowie naprawdę dobrze się wydaje.

Zdjęcia: Grzegorz Kozakiewicz

Miesięcznik Kraków, grudzień 2019 Tekst z miesięcznika „Kraków”, grudzień 2019.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.