Uciecha z kina Wolność

Łukasz Maciejewski
Łukasz Maciejewski

Moda na filmowe biografie

Biografistyka filmowa to od dawna usankcjonowany gatunek. Co tu kryć, życie cudze fascynuje bardziej niż własne, a ponieważ kinem, zwłaszcza w wydaniu popularnym, rządzą ustalone reguły, po niemal każdej filmowej biografii oczekujemy ekstraktu naszego życia, tyle że w wydaniu zwielokrotnionym.

Szybka kariera, pasja, oczekiwania, często używki, perwersje, a w finale tragedia lub zwycięstwo. Chodzi także o ciekawość – chęć poznania intymnych szczegółów z życia postaci znanych, szanowanych lub – to również nie taki znowu rzadki przypadek – znienawidzonych. Gwiazdy kina, sportowcy, królowe, celebryci i złodzieje. To nas kręci, to intryguje. Drugą, mniej liczną kategorię filmowych biografii stanowią opowieści o losie. Tutaj mamy autentyczne historie anonimowych ludzi, którzy zostali wprzęgnięci w przygodę życia, stali się mimowolnymi uczestnikami afery kryminalnej lub, na przykład, stoczyli zwycięską walkę z nałogiem.

Słowem, filmowa biografistyka, również w polskim wydaniu, jest demokratyczna i sprawiedliwa. Dowód? Oto kilka biografii z ostatnich lat: opowieść o noblistce Maria Skłodowska-Curie sąsiaduje z historią mordercy, który opisał w szczegółach swoje zabójstwo w książce (Amok Kasi Adamik), pokazana przez Łukasza Palkowskiego w Najlepszym historia życia Jerzego Górskiego, narkomana, który uzyskał tytuł mistrza świata w podwójnym triatlonie pojawia się obok wyrafinowanego plastycznie, animowanego obrazu Twój Vincent o Vincencie van Goghu, są wreszcie pamiętni Bogowie o Zbigniewie Relidze oraz Sztuka kochania – historia życia seksuolożki Michaliny Wisłockiej.

Wgląd w ponury, poszatkowany repertuar kinowy i streamingowy 2020 roku był pod tym względem podobny. Biografistyka filmowa wciąż jest sprawiedliwa, łączy skrajności. Bohaterowie filmów biograficznych z tego sezonu to, na przykład, charyzmatyczny ksiądz, piosenkarz pop, muzyk disco polo, dyrektor grupy teatralnej pracujący z osobami z zespołem Downa, legendarny rysownik, bokser, podróżnik, lekarz sięgający po niekonwencjonalne metody, wreszcie anonimowy chłopak niesłusznie skazany na dożywocie. Prawie nic nie łączy tych postaci, poza tym jedynie, że ich historia, historia ich życia, okazała się również ciekawa dla innych. Na tym przecież polega dobre kino. Ma wciągnąć, angażować, zapraszać do cudzego świata. Cudze życie jest takim światem.

Dobre kino ma wciągnąć, angażować, zapraszać do cudzego świata. Cudze życie jest takim światem.

Gdybym jednak z powodzi rodzimych filmów fabularnych i dokumentów biograficznych musiał wybrać jednego tylko zwycięzcę sezonu, to, chociaż wybór nie jest łatwy, postawiłbym na Jana Holoubka i jego 25 lat niewinności. Sprawę Tomka Komendy. Zadanie było tym razem trudniejsze. O sprawie Komendy trąbiły wszystkie media, zwłaszcza tabloidy, jednak reżyserowi i jego ekipie udało się uciec od takiej estetyki. Postawił, rzecz wbrew pozorom rzadka, na rzemiosło filmowe, autentyzm realizacyjny. 25 lat niewinności, film nie bez powodu określany jako król pandemicznego box office’u (na Sprawę Tomka Komendy wybrało się w 2020 roku 712 tysięcy widzów), to w najlepszym tego słowa znaczeniu kino środka. Holoubek posiadł dar obserwacji, umiejętnego prowadzenia narracji, zrozumiał też, że siłą filmu, jest właściwy dobór obsady, zwłaszcza aktora grającego Tomasza Komendę. Zaryzykował, postawił na niemal nieznanego Piotra Trojana i wygrał. Mniejsza, że Trojan jest fizycznie niezwykle podobny do pierwowzoru, ważniejsze chyba, że stworzył kreację w stylu iście amerykańskim, rodem z kluczowych zasad Actor’s Studio. Aktor nie odtwarza postaci, ale staje się nią w każdym aspekcie, geście i reakcjach. Hipnotyzująca rola w świetnym filmie.

Mniej powiodły się w tym sezonie pozostałe biografie fabularne. W Zenku Jana Hryniaka ambicje były większe niż chronologiczna opowieść o imponującej karierze ulubionego gwiazdora TVP. Może właśnie te ambicje ostatecznie zaszkodziły projektowi? Powstał obrazek pozbawiony charakteru. Zenek zawiódł jako historyczna gawęda o ostatnich dekadach postransformacyjnej polskiej prowincji, ale także jako opowieść o fenomenie symbolu disco polo.

O wiele więcej o tak zwanym polskim losie dowiedziałem się z – dla odmiany pozbawionego większych ambicji – dokumentu, czy raczej reportażu biograficznego, zrealizowanego dla TVP, który stał się nieoczekiwanie największym hitem świątecznej telewizyjnej ramówki. Mowa o filmie Krzysztof Krawczyk – całe moje życie w reżyserii Michała Bandurskiego i Krystiana Kuczkowskiego. Początkowo to miał być jedynie dokument rejestrujący nagrywanie najnowszej płyty piosenkarza, ale pandemia i przymusowe udomowienie artysty i jego współpracowników sprawiły, że zmieniła się koncepcja dokumentu. Gigantyczna kwerenda w archiwach TVP przyniosła ciekawe rezultaty. Krzysztof Krawczyk, artysta, którego utwory zna każdy Polak niezależnie od wieku, ale cenią go jednak głównie seniorzy, staje się w filmie w pewnym sensie kwintesencją polskiego losu i tak zwanego polskiego charakteru. Oszałamiająca kariera w PRL-u, ale i nieudane próby podbojów zachodnich rynków, dwukrotna decyzja o wyjeździe do USA, powroty na tarczy, kolejne hity, nabita Sala Kongresowa, ale i remizy strażackie, flirt z disco polo, wreszcie imponujący come back przy wsparciu między innymi Andrzeja Smolika, Piaska, Edyty Bartosiewicz. Krawczyk jest w tym filmie ludzki, grzeszny, pocieszny. Daje się lubić, daje się słuchać. Tyle wystarczy na hit – i muzyczny, i filmowy.

Nieco innym portretem muzycznym jest pokazywany jesienią w kinach Skandal. Ewenement Molesty Bartka Paducha, o którym pisałem już szerzej na łamach „Krakowa”. W dokumencie Paducha bohater jest w zasadzie zbiorowy, to próbująca uciec od „Krawczyków” młodzież z czasów transformacji, która wiele lat po Brygadzie Kryzys, Siekierze czy o wiele bardziej konwencjonalnym Maanamie, za pośrednictwem muzyki, tym razem rapu i hip-hopu, usiłowała, z różnym skutkiem, wykrzyczeć swoją niezgodę na Polskę zaściankową, biedną, brudną, i układową. Wydarzeniem filmowym jesieni 2020 był również pełnometrażowy dokument o Tonym Haliku w reżyserii Marcina Borchardta. Autor dokumentu o rodzinie Beksińskich (Beksińscy. Album wideofoniczny) skupił się na materiałach archiwalnych z udziałem słynnego podróżnika i telewizyjnej osobowości. Tony Halik nie jest jednak bynajmniej hagiografią jednego z najpopularniejszych showmanów TVP czasów PRL. Borchardt, zainspirowany reportażem Mirosława Wlekłego Tu byłem. Tony Halik, przedstawia mniej oczywisty portret Halika. Owszem, wspaniałego podróżnika, charyzmatycznego gawędziarza, ale także osoby ze skrzywioną osobowością, notorycznego fantastę (zmyślił wiele ze swoich przygód), a w końcu hipokryty, ukrywającego, nawet przed żoną Elżbietą Dzikowską, ponurą przeszłość – służbę w Wehrmachcie i epizod tajnego współpracownika komunistycznej bezpieki.

Bohaterem pełnym sprzeczności, a takie postaci filmowo są zawsze najciekawsze, jest również czechosłowacki zielarz i uzdrowiciel Jan Mikolášek z nowego filmu Agnieszki Holland Szarlatan. Mikolášek, grany przez Ivana Trojana, ma władzę, ale nie potrafi ani jej użyć, ani wykorzystać dla siebie. Dar ziołolecznictwa przekracza jego możliwości emocjonalne. Z kolei dla Roberta Glińskiego, autora Zieji, ksiądz Jan Zieja w interpretacji Andrzeja Seweryna, jest po prostu monolitem. Kapłanem, który nie waha się. On wie, co jest dobre, a co złe.

Nieco przesadnie upoczciwionym bohaterem, tym razem dokumentu pokazywanego w wakacje 2020 roku w naszych kinach, jest również ksiądz Adam Boniecki. W filmie xABo: Ksiądz Boniecki w reżyserii Aleksandry Potoczek, Boniecki – jako świadek wieku i całej epoki w polskim Kościele – przypomina zresztą Zieję, tyle że w uładzonym, popowym wydaniu.

Sezon na filmowe biografie w polskim kinie wcale się nie kończy. Można powiedzieć, że dopiero się rozkręca. W 2021 trzeba będzie zwrócić uwagę na Amatorów w reżyserii Iwony Siekierzyńskiej. To oryginalna, kombinowana, fabularno-dokumentalna opowieść o przygotowaniach do wystawienia Hamleta przez artystów gdyńskiego teatru Biuro Rzeczy Osobistych, tworzonego przez osoby z zespołem Downa. Wojciech Solarz z oddaniem kreuje w tym filmie postać Krzyśka, wzorowaną na Zbigniewie Biegajle, od lat szefie BRO.

Warto również poczekać na Mistrza Macieja Barczewskiego – nakręconej z dużym rozmachem historii boksera, Tadeusza „Teddy’ego” Pietrzykowskiego (w tej roli brawurowy Piotr Głowacki), który dzięki walkom na ringu ocalił życie w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym i zagłady Auschwitz-Birkenau.

Gdybym jednak miał wskazać biograficzny tytuł, na którego premierę czekam chyba najbardziej, byłby to Papcio Chmiel – dokument w reżyserii Petro Aleksowskiego. Wciąż jeszcze robocza wersja filmu pokazana w ubiegłym roku na festiwalu „Integracja Ty i Ja” w Koszalinie daje nadzieję na mimo wszystko optymistyczną i podnoszącą na duchu historię skomplikowanego człowieka sukcesu. Henryk Jerzy Chmielewski, znany wszystkim jako „Papcio Chmiel”, autor serii komiksowej Tytus, Romek i A’Tomek, był świadkiem historii. W filmie Aleksowskiego zaprasza – tuż przed śmiercią – do swojego domu i otwiera szuflady pamięci. Czy nie na tym polega fenomen nieustannej popularności filmowych biografii? Chcemy tam zajrzeć.

Miesięcznik Kraków, kwiecień 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, kwiecień 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.