CK ORŁY SOKOŁY SZALEŃCY

Water world

Tekst i ilustracje: Andrzej Zaręba


Parowy bocznokołowiec sapał z wysiłku, wyrzucając z komina kłęby czarnego dymu. Zmierzchało już i z kapitańskiego mostku padła komenda, by plutonowy Wittgenstein natychmiast obsadził stanowisko reflektora. Załoga uzbrojona w mannlichery wypatrywała na wysokim brzegu rzeki dzikich kozackich hord, które według rozpaczliwych meldunków konfidentów grasowały po okolicznych wsiach i miasteczkach. Piekielni jeźdźcy mogli być wszędzie. Zawzięci, odziani w baranie skóry, na swoich malutkich stepowych konikach, z pikami w rękach, z mosinami na plecach, skorzy do rabunku, brutalni, prymitywni i okrutni.

Ktoś krzyknął, że widzi w sitowiu parę oczu błyszczących spod futrzanej czapy. Cienie mknęły wzdłuż drzew, napięcie rosło. Ale ciemniejący brzeg okazał się pusty. Reflektor oświetlił jeszcze porośnięte wikliną skarpy, omiótł pnie sękatych wierzb i kryte słomą biedne chaty. Na wysokości Niepołomic dowódca parowca nakazał maszynowni „cała wstecz”. Monitor „Goplana” wracał z kolejnego wojennego patrolu pod Wawel.

Rzeki są natchnieniem poetów i utrapieniem generałów. Pierwszy strzał w światowej wojnie oddano w stronę Belgradu nad ranem 29 lipca 1914 roku właśnie z rzeki –

pięknego, modrego Dunaju. Pod serbską stolicę podpłynęła armada bocznokołowców pod banderą habsburską, znana jako Donau-Flottille, i zbombardowała miasto z dział pokładowych. Druga armada cesarsko-królewskich bocznokołowców – Weichsel Flottille – chroniła wtenczas najbardziej na północ położoną rzekę monarchii i bazowała w Krakowie. Wisła była w prowadzonej na dwa fronty wojnie równie ważna jak Dunaj, choć jedynie z Dunajcem połączona.

Białą, przemalowaną po wybuchu wojny na kolor szarozielony flotą wiślaną dowodził Polak – kapitan Jerzy Zwierkowski. Jego flagowym okrętem był „Dunajec”. Były też „Kraków”, „Krystyna”, „Kujawiak”, „Wawel”, „Tyniec”, „Goplana”, „Wanda” i „Neptun” – żeby wymienić tylko niektóre.

Sierpień 1914 roku miał trwać krótko i zakończyć się triumfalną paradą wojskową w Schoenbrunnie po błyskawicznym zdobyciu Belgradu. Ale tygodnie mijały, a w komunikatach prasy popularnej ulubionymi słowami redaktorów nadzorowanych przez wojskową cenzurę stały się „przegrupowanie” i „uporządkowany odwrót”.

Na uzbrojonym rzecznym bocznokołowcu zdobytym na Rosjanach w Nowym Brzesku 5 sierpnia 1914 przyszły wielki filozof Ludwig Wittgenstein przeżywał największą przygodę życia na królowej naszych rzek, skwapliwie zapisując w dzienniku:

„15 sierpnia 1914:

Zostałem przydzielony do obsługi reflektora na zajętym przez nas statku na Wiśle. Załoga to świńska banda! Żadnego uniesienia, niewiarygodne chamstwo, głupota i złośliwość! (…) W naszych okolicznościach zewnętrznych praca na naszym statku mogłaby dać wspaniały, szczęśliwy okres, a zamiast tego! To naprawdę niemożliwe, porozumieć się z tymi ludźmi (poza porucznikiem, który wydaje się być całkiem miłym człowiekiem) (…)

16 sierpnia 1914:

Na »Goplanie«. Jeszcze raz: głupota, bezczelność i złośliwość tych ludzi nie zna granic. Każda praca staje się męką. Ale dzisiaj już znowu pracowałem i nie pozwolę się pokonać! (…)

2 września 1914

W każdą noc z wyjątkiem wczorajszej przy reflektorze. W dzień śpię. Taka służba jest mi tak dalece miła, ponieważ przez to uchylam się od złośliwości kolegów. Wczoraj słyszeliśmy o ogromnej bitwie, która toczy się od 5 dni. Oby to było już rozstrzygnięte! Wczoraj po raz pierwszy od trzech tygodni onanizowałem się (…)”.

Rozstrzygnięcie przyszło dopiero cztery lata później. Służba wojenna na rzece wymagała od ludzi nie tylko stawiania czoła wrogowi, ale też potwornej wprost nudzie!

Fragmenty dziennika Ludwiga Wittgensteina za: „Koniec wieku 8. Pismo filozoficzno-artystyczne”, Kraków 1996, tłum. J. Guntner.

Miesięcznik Kraków, marzec 2023 Tekst z miesięcznika „Kraków i Świat”, marzec 2023.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.