KONKURS „PORTRETY”

Z miłością, czyli nie bezkrytycznie: Balagan Pawła Smoleńskiego
Tekst: Witold Bereś

„Tureckie słowo przejęte przez hebrajski z jidysz i polskiego i tak nasączone polskimi znaczeniami, iż nie ma żadnej wątpliwości, skąd wywodzili się założyciele Izraela i twórcy współczesnej hebrajszczyzny. (…) Balagan to – słyszałem – cecha konstytutywna Izraela. Jest wszędzie, nie sypia i nigdy nie odpoczywa, objawia się niemal na każdym kroku. Izraelska polityka to balagan. (…) Podobnie szkoły, szpitale, biura państwowe i prywatne, policja, a nade wszystko Mosad – przykład balaganu doskonałego”.

Zdjęcie: archiwum redakcyjne

Autor jest w „Gazecie Wyborczej” od jej powstania, wcześniej pisywał pewnie w dziesiątku anty-PRL-owskich pism, a styropian jego zasług (na styropianie sypiali wtedy strajkujący) z pewnością starczyłby na ocieplenie małego domku. W wolnej Polsce Smoleński zasłynął choćby tekstem opisującym tak zwaną aferę Rywina. Ale nie jego zasługi się tu liczą – lecz talent. To jeden z czterech, góra pięciu najwybitniejszych reporterów wolnej Polski. Tak, świadomie używam tego mocnego dopowiedzenia, choć wiadomo, że doskonałych reporterów mamy ci dostatek, a nawet dostatek plus. Nie dziwota – szkoła „Wyborczej”, czyli linia Kapuścińskiego – Krall – Szejnert – Szczygła musi przynosić smakowite owoce. A jednak to Smoleński, prócz miłości do szczegółu, do barwy kory drzewa, z której buduje obraz lasu z lotu ptaka, oprócz niezwykłego słuchu na ludzkiego głosy i mocy oddawania w literkach tego, co zasłyszane, ma jeszcze cechę jedną, która zresztą (powiedzmy uczciwie) wielu doprowadza do szału. Ma otóż Smoleński odwagę sądów i nie chowa się za formułą „narratora, reportera przezroczystego”. Owszem, przekaże racje obu stron, ale nie będzie szukać złotego środka, gdy bomby zabijają niewinnych.

Smoleński pisze o polityce, o góralach (zwykle z Bartkiem Kurasiem – i dostaje mu się za to od pseudopatriotów), o Somalii, o Sycylii z Jarkiem Mikołajewskim, o Iraku i Kurdach (doskonałe Piekło w raju). Jednak jego pisarstwo – jestem przekonany, że reportaż to zasłona dymna dla jego talentu – układa się w trzech liniach. Pierwsza – to nostalgiczne opowieści z Polski (ją najbardziej lubię i żal, że nie zebrał większej liczby reportaży niż w tomie Powiatowa rewolucja moralna). Druga, linia bardzo ważna, to praca na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego (genialny Pochówek dla rezuna). Ale najmądrzej pisze o Bliskim Wschodzie i o Izraelu. Od Izrael już nie frunie poprzez głębokie Oczy zasypane piaskiem, aż po niedawne Wnuki Jozuego. Teraz jednak wydał ponownie, ale jakby od nowa, inną książkę, która zakresem, ale i konstrukcją jak najbardziej pasuje do naszego pojmowania tworzenia portretów. Balagan wyszedł po raz pierwszy w roku 2012, ale wydanie dzisiejsze jest przynajmniej w jednej piątej zmienione i uaktualnione. Nic dziwnego – nakłada się ono bowiem na koniec ponad dwunastoletniego panowania premiera Netanjahu w Izraelu (i o nim w książce też słowo znajdziecie).

Słowem portret to barwny i mądry. A że przy okazji kojarzyć się musi z Polską, która wydaje się takim samym bałaganem, tyle że o mniejszych konsekwencjach dla świata, to powód dodatkowy, aby po ten tytuł sięgnąć i przeczytać go z uśmiechem i namysłem.

Balagan. Alfabet izraelski, Czarne, Wołowiec 2021.

Miesięcznik Kraków, wrzesień 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, wrzesień 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.