Okiem Beresia

Witold Bereś
Witold Bereś

Amok

W epoce PRL-u młodzi nosili T-shirty z napisem na piersi „NIE LUBIĘ RUSKICH…”, by na plecach mieć dopełnienie hasła „… pierogów”. Ot, żarcik taki, bezpieczny. Dziś pierogów ruskich nie lubi się oficjalnie, a Polska licytuje się w niechęci wobec Rosji i Rosjan.

Żeby było jasne: Rosja jest agresorem, a Putin przestępcą – więc trzeba ich zwalczać. Ukraińcy walczą za swoją i naszą wolność, a Zełeński jest bohaterem – i trzeba ich wspierać.

Ale emocje uniemożliwiają dbanie o interesy własnego państwa i zamulają zdolność postrzegania świata, co ponoć jest rolą ludzi myślących.

Tak, trzeba szykować się na wojnę i musimy pamiętać o armii, sojuszach i gospodarce. Lecz chyba jasne też, że naszą soft-power musi być kultura.

A u nas niedawno Instytut Adama Mickiewicza, zarządzany przez ludzi ministra kultury RP, zawiesił rosyjską sekcję portalu Culture.pl. Cała redakcja z dnia na dzień dostała wypowiedzenia, a IAM tłumaczy decyzję „przyzwoitością cywilizowanego człowieka w obliczu rosyjskiego barbarzyństwa”. Tyle że sekcja nie zajmowała się promocją rosyjskiej, tylko polskiej kultury wśród odbiorców rosyjskojęzycznych…

* * *

Oto książeczka: Thomas Mann, Niemieccy słuchacze! Przemówienia radiowe z lat 1940–1945. Ten jeden z najwybitniejszych pisarzy świata, laureat Nobla etc., choć był Niemcem, był także zagorzałym przeciwnikiem Hitlera: zaraz w 1933 roku opuścił kraj. Gdy wybuchła wojna, wyjechał do USA. Jesienią 1940 roku, gdy naziści wydawali się niepokonani, BBC zwróciło się do pisarza z propozycją, aby poprzez bieżące komentarze nawiązał kontakt z rodakami, a także z mieszkańcami ujarzmionych obszarów. Wkrótce ruszyło niespotykane przedsięwzięcie: pisarz raz w miesiącu w studiu NBC w Los Angeles nagrywał po niemiecku ośmiominutowy felieton na płytę, która samolotem leciała do Nowego Jorku, gdzie dochodziła transatlantycka linia z Londynu. Tam płyta telefonicznie była przegrywana na kolejną płytę i puszczana na falach długich, które mogły być słuchane przez odbiorniki jedynego typu dopuszczonego do legalnego użytku w Niemczech.

Tuż po zakończeniu wojny, w roku 1945, felietony zebrane w książeczkę Amerykanie w wielkim nakładzie rozprowadzali w zdobytej Rzeszy.

Dziś czytać Manna można na wyrywki – pouczający jest każdy fragment. Na przykład: „Na świecie toczy się spór, czy można rozróżniać między narodem niemieckim a siłami, które dziś nad nim panują, i czy Niemcy w ogóle są zdolne do tego, by uczciwie zająć miejsce w nowym, społecznie ulepszonym, ugruntowanym na pokoju i sprawiedliwości ładzie narodów. (…) Przyznaję, że to, co zowie się narodowym socjalizmem, jest głęboko zakorzenione w niemieckim życiu. Jest to wybujała, zdegenerowana forma idei, które zawsze zawierały w sobie pierwiastek zabójczego zepsucia i bynajmniej nie były obce tym dawnym dobrym Niemcom, kulturalnym i ogładzonym. (…) Ale mylić te dzieje z dziejami samego ducha niemieckiego, utożsamiać je z nimi, to jaskrawy pesymizm i błąd, który mógłby zagrażać pokojowi. Obcym odpowiadam: mam w sobie dość ufności i patriotyzmu, by Niemcom, tym których oni kochają, Niemcom Dürera, Bacha, Goethego, Beethovena – przypisywać dłuższy oddech historyczny”.

Mann pisze to/mówi w sierpniu 1941 roku, gdy Hitler rozjeżdża Rosję…

* * *

Sankcje gospodarcze, choćby i uderzające w niewinnych obywateli rosyjskich – są niezbędne. Odrzucenie rywalizacji z rosyjskimi sportowcami, którzy nie zerwali z aparatem propagandy – jest oczywiste. To samo tyczy rosyjskich artystów, którzy nie odcinają się od reżimu i wojny.

Ale wypluwanie pierogów – bo po polsku nazywają się ruskie – raczej głupawe. A już zmiana tekstów literackich poprzez usuwanie z nich pozytywnych odniesień do Rosji – to idiotyzm. Wyrzucanie Rosjan z pracy, bo są Rosjanami – niegodziwe. Likwidowanie własnej propagandy skierowanej do Rosjan – skandaliczne.

Ma się wrażenie, że polska władza gra w XIX-wiecznej operze, gdzie aktorzy-statyści w miejscu machają nogami i krzyczą „idziemy, idziemy!”. Zamiast sprawnie wysłać pomoc wojskową, drze się jak stare prześcieradło, że chce przekazać samoloty Mig (i nie przekazuje). Miast po cichu likwidować ślady rosyjskiego imperializmu (pomniki), robi z tego obrzydliwy spektakl propagandowy.

Najgorsze, że władza – owszem, nieudaczników – to jedno, ale zgoda obywateli na jej działania to drugie. Ma się wrażenie, jakby nasza psychika narodowa była rozchwiana emocjami i gorzałką. Od płota do płota. Raz Bogiem jest liberalizm, innym razem socjalizm. Raz modlimy się do papieża, innym razem zbiorowo go potępiamy. Raz uchodźców nie tylko się lękamy, ale i brzydzimy się nimi (choć tylko chcą przejechać przez Polskę), innym razem pomagamy im tak, że narody klękajcie.

Jasne, obwiniać można i należy władzę, a zwłaszcza jej agresywną propagandę.

Wygląda jednak na to, że sensem duszy polskiej jest amok i histeria.

Miesięcznik Kraków, lipiec–sierpień 2022 Tekst z miesięcznika „Kraków”, lipiec–sierpień 2022.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.