Okiem Beresia

Witold Bereś
Witold Bereś

10 lat literatury / UNESCO

Koleżanki i koledzy z Rynku Głównego 20 od dziesięciu lat z sukcesami uprawiają poletko literackie w ramach akcji UNESCO. W czynie krakowskim redakcja pisma „Kraków i Świat” dla ich uczczenia daje głos w kwestii najlepszej książki ostatnich dziesięciu lat.

Paweł Głowacki pisał właśnie szkatułkowy esej, jednak odłożył pióro do inkaustu z wiśniówki, przyjął postawę Le Penseur Rodina i rzucił: – Melancholijny katalog świetnych widm z kilku przeszłości, tłumnie spacerujących nocami po korytarzach kamienicy literatów przy Krupniczej 22, czyli Jan Polewka Dom pod wiecznym piórem (Iskry, 2022).

Dorównać Marcie Gruszeckiej niełatwo: mknęła w ultra monster maratonie, ale w pit-stopie, z uśmiechem na twarzy i starannym makijażem odpowiedziała umierającemu Red. Nacz.: – JEDNA książka z 10 lat? Oszalałeś? Wybieram pierwszą, która przyszła mi do głowy i o której myśl od razu mnie cieszy. To Koty są dobre na wszystko Franciszka J. Klimka (Fundacja Ars Longa, 2014).

Magdalena Huzarska-Szumiec, szefowa kultury wszelakiej spod pięciu gwiazdek Michelina, wyjeżdżała na wystawę artysty, o którym Red. Nacz. nie słyszał, więc odpowiedziała barwnie: – Bereś, motyla noga, zabiję cię! Nie mam czasu! Jeśli, to Andreowia Chomątowskiej (Wielka Litera 2021), bo ciekawie wraca do niegdysiejszego krakowskiego dziennikarstwa. I koniec, już leeecee!

Maria Malatyńska najzacniejsze opinie formułuje zawsze w postaci wstępu do Dzieł Zebranych. Takoż było i teraz. – Portrety ulic Krakowa Jana Rogoża (Stowarzyszenie Kulturalno-Naukowe Kraków, 2015). Było to olśnienie, zachwyt nad każdą ulicą, obrazy wyryte w oczach. Ale tego autor, nasz redakcyjny kolega, nie doczekał. Przy zaskoczeniu jego śmiercią, ta książka zaczynała nabierać jakiegoś niebezpiecznego dystansu do swoich obrazów. Musiało upłynąć kilka lat, aby emocje wróciły do równowagi. Dziś jest to, przynajmniej dla mnie, czuły portret mojego miasta.

Janusz Paluch, połykacz ogni i poezji wszelakiej, elegancko zrekapitulował oczekiwania Red. Nacz.: – Gdybyś mi powiedział 10 lat temu, że będziesz potrzebował taką informację, zaprowadziłbym zeszyt lektur… Może tomik poetycki Przeciąg (2021) Anny Skoczylas – poetki, taterniczki i absolwentki ASP. A jej poezja umyka w miejsca, z którymi jest związana. Piękna, mądra, tęskna, niepowtarzalna.

Ania Petelenz, autorka miesięcznikowi jak najbardziej potrzebna, potrafi zawsze wygrzebać coś, co nie może być niepotrzebne. – Betonowy pałac Gai Grzegorzewskiej, tu spotykamy się w Krakowie pod Jubilatem. Albo w Hucie. Czyli kryminał, kamp i jazda bez trzymanki w niegrzecznym mieście. A jak nie sam Kraków, to Wadowice, bo łączą nas przecież kremówki. Cudowna, twinpeaksowa i oniryczna podróż w świat pszczół, małej społeczności i relacji, które zostawiają ślady na zawsze – czyli Zimowla Dominiki Słowik.

Andrzej Zaręba akurat ściągał mundur c.k. 8. Pułku Ułanów, wzór 1876, odłożył lancę i zdjął kask z kwaterami w barwach pułkowych (ulanenhelm). Ten waleczny mąż nie krył swych słabości: – Moje kompetencje w dziedzinie literatury współczesnej są niewielkie. Świat przyrody to u mnie nurt podziemny. Miałem dużo frajdy, czytając biografię Simony Kossak pióra Anny Kamińskiej (WL, 2015), choć książki Kossak należą do tych, których nie daję rady czytać, ale ona sama jest odjazdówą w najlepszym stylu. Zapomniana rodzina Kossaków, niemodne malarstwo (które lubię, ale po cichu), ucieczka do puszczy, papcio zakumplowany z dwoma cesarzami, a z pruskim wręcz na ty…

Redaktor Burnetko, zważywszy na wiek i zainteresowania, nie kryje sceptycyzmu wobec literatury bardzo współczesnej. – Najlepszy, a przy tym najbardziej krakowski jest, był i pozostanie Pilch. Choćby ten z ostatnich lat – Dzienniki (2012, 2013, 2019, Wielka Litera).

Kasia Wójcik wie wszystko, a nawet więcej o książkach, o których nikt nic nie wie – i specjalnie przerwała zdobywanie północnym trawersem ściany w Dolomitach (gdzie Red. Nacz. podjechał taksówką): – To jest wredne pytanie. Ale niech będzie: Wit Szostak, trylogia Chochoły, Dumanowski, Fuga. Pierwsze wydanie w latach 2010–2012, ale wznowienie, uzupełnione, z 2018–2019. Albo Ptaszy ludzie Grodziskiej lub kryminał Tajemnica domu Helclów Szymiczkowej.

Łukasz Maciejewski, pożeracz wyłącznie dobrych filmów i arbiter elegantiarum, wypowiedział się jak zwykle wykwitnie: – Oczywiście Andrzej i Krystyna. Późne obowiązki. Taki Kraków rozumiem, kocham i cenię. Wajda z Zachwatowicz, i jeszcze Bereś, jeszcze Burnetko. Wybitni dziennikarze piszą o artystach, którzy wybrali niegdyś Kraków, a nawet jeżeli z miasta wyjeżdżali, czasami na długo, wracali tutaj zawsze, bo w Krakowie jest przecież inaczej. I o teatrze przez uczucie, o kinie poprzez miłość. Bez sentymentalizmów, bez czułostkowatości. Miłość Krystyny, Andrzeja – i autorów do ich bohaterów.

*

I to rozumiem – uśmiechnął się Red. Nacz., który nie dorównując intelektowi koleżeństwa, cały czas się zastanawiał, jak sprytnie przemycić wielkość swej krakowskiej produkcji książkowej.