REKOMENDACJE KULTURALNE

Marta Gruszecka Świtezianki z wiankiem na głowie

Są urocze, młodziutkie i piekielnie utalentowane. Wyglądają jak świtezianki z mickiewiczowskiej krainy Świtezi. Panny z zespołu LOR to nasze krakowskie dobro narodowe.

fot. Halina Jagielska / za wiedzą i zgodą archiwum LOR

fot. Halina Jagielska / za wiedzą i zgodą archiwum LOR

Grupę tworzą cztery artystki: dwie Julie – Skiba na pianinie i Błachuta na skrzypcach, jedna Jagoda Kudlińska w roli wokalistki oraz jedna Paulina Sumera, czyli autorka tekstów i łebsko żartująca podczas koncertów konferansjerka. Wszystkie są z Krakowa, trzy skończyły szkołę muzyczną, dwie pisały w tym roku maturę. Poznały się kilka lat temu przez internet, ale szybko postanowiły zamienić wirtualnie wysyłane wiadomości w spotkanie na żywo. Jeszcze szybciej ze wspólnych pomysłów nastolatek zaczęły tworzyć się piosenki. Pierwszą z nich, The Garden of Happy Dead People, dziewczyny napisały w 2015 roku zainspirowane ponoć obrazem Ogród szczęśliwych zmarłych Friedricha Hundertwassera. Do kolejnej, Windmill, od razu nagrały teledysk. Jego bohaterki plotą sobie w nim warkocze, biorą udział w lekcji biologii i niewinnie biegają po szkole. Niewinność, do tego zwiewność i urok osobisty to do dziś znaki rozpoznawcze zespołu LOR, bo właśnie tak dziewczęta postanowiły nazwać swoją grupę.

Tym, który odkrył nastolatki, był Artur Rojek, dyrektor OFF Festivalu w Katowicach. „W muzyce LOR słychać szlachetną naiwność. Ale to nie naiwność rozumiana wprost. Kiedy ich słucham, wydają mi się nieskalane” – mówił przed koncertem. O znaczeniu jego słów można było się przekonać pewnego sierpniowego popołudnia 2017 roku, kiedy na OFF-ową scenę eksperymentalną wyszły dziewczyny w kolorowych sukienkach oraz wiankach na głowie. Eksperyment się udał – nie ma żadnej przesady w tym, że tam, wtedy, w Dolinie Trzech Stawów, świtezianki z LOR zahipnotyzowały publiczność. Były zjawiskowym połączeniem naturalności, dziecięcej beztroski i wielkiego talentu z delikatnym, choć niosącym w sobie energię rozzuchwalonego morza akustycznym brzmieniem pianina i skrzypiec.

Po katowickim koncercie skrzynka mailowa krakowianek pękła w szwach. Z wielu propozycji LOR wybrał choćby Orange Warsaw Festival, gdzie dziewczyny udzieliły jednego z pierwszych wywiadów na żywo. Niedługo później o zespół upomniał się Opener, a my mogliśmy śledzić, jak z nieśmiałych nastolatek panny z LOR wyrastają na odważne kobiety. Oraz jak z materiału pochowanego po szufladach tworzy się debiutancka płyta. Lowlight ukazała się 12 kwietnia 2019 roku nakładem Wydawnictwa Agora. Album doskonale oddaje temperament LOR – chce się przy nim biegać po łące, pleść wianki, oglądać Perseidy, czytać wiersze i dumać nad strumykiem.

Niecały rok po debiucie dziewczyny wydały EP-kę Sunlight, w nagraniach której wzięli udział panowie z Sarapata Sound Workers. Mateusz i Michał, „Majster” i „Mamut”, starszy brat i młodszy brat to profesjonalni i pełni szalonych pomysłów artyści. Tworzą muzykę do filmów, teatrów i reklam, zagrają na każdym instrumencie. Ba, grania nauczą też na prowadzonych przez siebie warsztatach. Na przykład z finger-drummingu.

Dziewczyny z LOR koncertowały dotychczas w czwórkę, ale odkąd wydały Sunlight do koncertowego składu zaprosiły braci Sarapata. O tym, jak sześcioosobowy zespół brzmi na żywo, przekonamy się jesienią na krakowskim Kazimierzu.

Koncert LOR: 8 października o godz. 19 w Alchemii (Estery 5). Bilety w cenie 40 zł na biletomat.pl

Miesięcznik Kraków, październik 2020 Tekst z miesięcznika „Kraków”, październik 2020.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.