AKTUALNOŚCI

Wygrywa optymizm

Tekst: Marian Turski

Zdjęcie: Grzegorz Kozakiewicz

Wykład wygłoszony 28 lipca 2023 roku w Sali im. Stanisława Wyspiańskiego Urzędu Miasta Krakowa


Wiele razy to powtarzałem, bo jest to dla mnie tajemnica – są takie miejsca w moim życiu, że kiedy tam się pojawiam, to wpadam w stan euforii. Tak jest, kiedy jestem w wysokich górach, w Tatrach – dzieje się ze mną coś nadzwyczajnego, jakaś ekscytacja, podniecenie, uśmiech na twarzy. Jest tak ze mną, kiedy jestem w Kazimierzu Dolnym, zawsze. Spotykam ludzi, a oni pytają: – Z czego się śmiejesz? I jest tak ze mną zawsze, kiedy jestem w Krakowie.

Sam chciałbym wiedzieć, dlaczego tak jest. Widzę tutaj wielu znakomitych poetów, poetek i powtórzę może za poetą: „piękno jest kształtem miłości”. Chyba jest to moja miłość do Krakowa.

(oklaski)

1.

Nie jest to miłość bezinteresowna. Wczoraj miałem okazję to spostrzec, bo Ewa Lipska na spotkaniu zadała mi pytanie dość prowokacyjne: – Panie Marianie, jak się pan czuje, gdy pan tak przyjeżdża tu odbierać nagrody. Faktem jest, że w Krakowie zbieram nagrody – tutaj dostałem nagrodę Kuźnicy, tutaj dostałem nagrodę imienia ojca Stanisława Musiała, tutaj dostaję dzisiaj tę nagrodę. Więc w jakimś sensie nie jest to zupełnie bezinteresowne z mojej strony.

Ale po raz pierwszy dzisiaj, w tej przepięknej sali, z tymi znakomitymi maksymami za mną i przede mną (nota bene, kiedy tu odznaczany był Aleksander Skotnicki siedziałem na miejscu, na którym teraz siedzi Jurek Baczyński). No więc mogę powiedzieć, że bardzo jest przyjemnie, że to łechce próżność człowieka. Ba, zaczynam trochę jakby lewitować, ale trzymam się jednak ziemi i z tego, co usłyszałem przedtem, tych wiele słów, już nie będę wracał do nich, ale dziękuję za nie.

2.

Chciałem powiedzieć o dwu rzeczach, tylko dwu. Mianowicie: w moim życiu – poza domem rodzinnym – są dwa domy. Jeden to muzeum Polin. A drugi, a nawet przede wszystkim, bo był wcześniej i zawsze, to redakcja „Polityki”. I muszę powiedzieć: jestem szczęśliwy, mam to szczęście, a częściowo zgadzam się z redaktorami Beresiem i Burnetką, że to jest chyba dobrze dla społeczeństwa, że „Polityka” w swoim czasie umiała przechodzić przez fale i gromadzić wokół siebie ludzi, którzy potem na procesach „Solidarności” mówili: „Ja się wychowałem na »Polityce«”.

I jeżeli ta „Polityka”, przy wszystkich meandrach – wszyscy się zmieniamy, podejście się zmienia, idee się zmieniają, nasze pojęcia się zmieniają, nasze percepcje się zmieniają – liczy się nadal, to dobrze.

Tu dziękuję ci bardzo, Jurku [Baczyński]. Nie tylko za to, że przyjechałeś, co jest dla mnie miłą niespodzianką, ale również za to, że reprezentujesz to kolejne pokolenie, które umiało przeprowadzać dalej „Politykę”. I sprawić, że Polityka, dzisiaj – co jest rzeczą fenomenalną – kiedy wszystkie inne pisma spadają, my – stosunkowo – rośniemy. Ponieważ okazuje się, że dla wielu ludzi to jest miejsce-przystań. Ludzie szukają jakiegoś miejsca oparcia, jakiegoś miejsca, wokół którego mogą się gromadzić. Dziękuję ci, Jurku. Mam nadzieję, że tak będzie dalej.

(oklaski)

3.

Pozwólcie, że już oderwę się od tych spraw i przejdę do innych rzeczy. Chciałbym się podzielić pewnymi myślami, pewnymi uwagami. Bardzo często zdarza mi się w Polsce i w świecie, że zadaje mi się – jako tak zwanemu świadkowi historii i jednocześnie historykowi – pytanie: jak to jest, czy ludzie potrafią wyciągać wnioski z przeszłości? Zwykle odpowiedź jest – może i siedzących na tej sali – raczej sceptyczna.

Ale chciałbym dać inny przykład. Zacznę od najbardziej banalnego, ale najbardziej dotyczącego nas. Naszego czasu, dnia dzisiejszego. Pamiętacie państwo – pamiętacie z literatury, bo takich jak ja starców na tej sali już nie ma – kiedy po Monachium w 1938 roku Chamberlain wracał do Londynu, na lotnisku wymachiwał dokumentem podpisanym z Hitlerem: „Przyniosłem wam pokój!”.

Wiemy o tym, że wtedy – nie publicznie, ale potem to ujawnił – Churchill powiedział, mniej więcej: – Chamberlain zanim pojechał do Monachium, miał do wyboru: wojnę albo hańbę. Wybrał hańbę, a wojny nie uniknie.

I tak się stało.

I jest naszym szczęściem, że ten, który się wydawał słabeuszem, który się wycofał z Afganistanu, który miał wcześniej wiele bardzo nieporadnych posunięć – Joe Biden, umiał się postawić. Powiedział: – Nie! Nie będzie Monachium. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to u niego nie była tylko kwestia moralna. To była głównie kwestia polityczna, kwestia interesów Stanów Zjednoczonych i panowania światowego. Niemniej to było postawienie się, które zmieniło ogromnie nastroje w Europie i w Ameryce – co w Ameryce wydawało się niemożliwe. Oczywiście nie umiem powiedzieć, czy i w jakim stopniu to będzie nadal istniało po następnych wyborach, tego w ogóle nie możemy przewidywać. Ale to jest pierwsza z rzeczy, kiedy mogę powiedzieć: – A jednak wyciągnęliśmy jakieś wnioski z historii.

Albo weźmy banalną sprawę, z której sobie często nie zdajemy sprawy: dlaczego powstała Unia Europejska? Dlaczego? Unia Europejska powstała jako odpowiedź na dominację niemiecką, jaką byłoby państwo niemieckie w Europie. Unia Europejska była po to, żeby zrównoważyć siły. Czy umieliśmy, czy umiemy to wykorzystać, czy mogliśmy wykorzystać lepiej, czy Trójkąt Weimarski jest dobry, czy mogliśmy mieć większy na to wpływ – to jest inna sprawa, nie będę o tym mówił. Niemniej sama idea Unii to jest właśnie to: wyciągnięcie wniosków z historii.

Jeżeli dzisiaj słyszymy to, co mówi Orban na temat Słowaków, na temat Transylwanii, to wtedy człowiek sobie uświadamia: przecież może być inaczej, może być tak, że możesz się urodzić w Wilnie Polakiem, a studiować w Polsce. A potem – jak będziesz chciał – zostajesz w Polsce. A jak będziesz chciał – wracasz na Litwę. To też nie jest idealne, ale jednak to jest jakiś model. To jest jakiś model, który, na przykład, nie skazuje Rumunii na to, żeby być zawsze w obozie antywęgierskim, a Węgry na to, żeby na stałe być w obozie antyrumuńskim. I siłą rzeczy tak się dzieje.

To Unia daje tę szansę.

Trzeci przykład: wszyscy po agresji rosyjskiej na Ukrainę narzekaliśmy na postawę Niemiec. Ale, kochani, z czego ona wynikała? Wynikała również z tego i przede wszystkim z tego, że w Niemczech dokonała się jakaś zmiana świadomości, że to społeczeństwo stało się przez wiele dziesięcioleci społeczeństwem pacyfistycznym. Więc, w jakimś sensie, stało się to, o czym marzyliśmy, co chcieliśmy, żeby było.

Dzisiaj chcemy to odwrócić, ponieważ widzimy, że jest inny układ sił. Ale, powiem wam, że w tym jest i dla mnie jakaś nadzieja. Nadzieja, że jeżeli może się w takim społeczeństwie jak niemieckim, w ciągu kilku – pięciu, sześciu, siedmiu – dekad, przez zmiany trzech pokoleń, dokonać zmiany świadomości – przynajmniej jak do tej pory – to i w Polsce to jest możliwe.

A więc jest możliwe coś, o czym marzymy.

4.

Następna sprawa. Jest takie słynne powiedzenie: młyny Boże mielą powoli. Uświadamiam sobie, że w istocie rzeczy z dużym opóźnieniem nastąpiło w Europie zrozumienie Holokaustu. Zagłady. I nawet jeżeli – wczoraj rozmawialiśmy o tym – bodajże Krysia Zachwatowicz mówiła, że spotyka studentów, którzy niewiele o tym wiedzą.

To prawda.

Ale jeżeli popatrzymy na literaturę – cała literatura europejska jest pod cieniem Zagłady. Cała literatura końca XX wieku i początku XXI wieku. To nowa jakość w myśleniu pisarzy, intelektualistów, filozofów. Więc chociaż z opóźnieniem, ale to jednak jest.

Powiem jeszcze o dwu przykładach.

Jeżeli zobaczycie, jaka jest różnica w stosunku Europy jako całości do tego, co określamy LGBT, to chociaż wiemy, że są cofnięcia i wahania, mówiliśmy o tym wielokrotnie i tego się wstydzimy, ale jednak jest ogromna różnica w stosunku do tego, co było. Nawet w latach 70. homoseksualizm jeszcze był traktowany jak za czasów nazistowskich w Niemczech. Pamiętam – byłem przypadkiem w Izbie Lordów – kiedy uchwalono ustawę. Wyszedł speaker Izby Lordów i powiedział do wiwatujących: – Kochani, przyznaliśmy, ponieważ to się należy, ale nie bądźcie triumfalistami, ponieważ wielu ludzi jeszcze tego nie rozumie.

A jednak dla nas, zwłaszcza dla mnie, każdy rok, to rok niecierpliwy: – Czy doczekam? Ale z punktu widzenia historii to jest rzecz, która się układa.

5.

Albo coś, co dzisiaj jest na ustach wszystkich – Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Najwspanialsi ludzie, najwspanialsi – ci, którzy narażali się do końca, narażali życie. Osobiście nie zawdzięczam niczego nikomu, po prostu taki był mój los. Ale uważałem zawsze tych ludzi za największych bohaterów.

W latach 90. wielokrotnie występowałem w Sejmie, domagając się, ażeby uzyskali prawa kombatantów. To, co mieliby dostać, dostawał każdy goniec z konspiracji, każdy, kto uczestniczył w tajnym nauczaniu. Ale nie oni, nie Sprawiedliwi.

Pamiętam – także jego nazwisko, pomińmy je teraz – gdy na komisji w Sejmie, po moim gorącym, pełnym pasji przemówieniu, ten polityk wstał i powiedział: – Proszę pana, co pan robi takie aj waj z tej sprawy!?

Wyczuwacie tę tonację…

I trzeba było jeszcze wiele lat czekać, żeby uzyskali prawa kombatantów.

Więcej, kiedy pisałem pięć lat temu tekst o Sprawiedliwych, to potomkowie Sprawiedliwych – dokładnie 6 procent spośród ankietowanych z małych wsi, z małych miasteczek prosiło, żeby nie podawać ich nazwisk i miejsca zamieszkania, bo nadal obawiają się potępienia przez miejscową społeczność.

Ale mimo wszystko jest postęp.

6.

Wczoraj, w czasie tej rozmowy i Masza Potocka, i Ewa Lipska pytały mnie, czy jestem optymistą.

Optymistami musimybyć.

Dlaczego? Powołam się tu, przepraszam bardzo, na własny przykład. W obozie, w marszach śmierci, jeżeli nie wierzyłeś, że przeżyjesz, jeżeli nie miałeś woli przeżycia, jeżeli nie byłeś optymistą – pierwszy ginąłeś. Pesymizm jest pierwszym krokiem do poddania się. Do opuszczenia rąk. Walczyć trzeba do końca. Czeka nas tej jesieni wielka próba. Kochani, tak jak tu jesteśmy, musimy być optymistami, musimy wierzyć, że zwyciężymy. Musimy. Nie wiem, czy zwyciężymy, ale musimy wierzyć.

To jest wartość dodana.

Dziękuję bardzo

RAMKA: Optymistami musimybyć.

Dlaczego? Powołam się tu na własny przykład. W obozie, w marszach śmierci, jeżeli nie wierzyłeś, że przeżyjesz, jeżeli nie miałeś woli przeżycia, jeżeli nie byłeś optymistą –

pierwszy ginąłeś. Pesymizm jest pierwszym krokiem do poddania się. Do opuszczenia rąk. Walczyć trzeba do końca.

Czeka nas tej jesieni wielka próba. Musimy być optymistami, wierzyć, że zwyciężymy. Nie wiem, czy zwyciężymy, ale musimy wierzyć.