Z najwyższej półki

Krzysztof Burnetko
Krzysztof Burnetko

Trójmiasto i Kraków: media to wspólna sprawa

O, to jest duży honor dziennikarza: on ci ta nigdy na słabsego nie hipnie, ino na mocniejszego (ks. prof. Józef Tischner)

„Jest 9 sierpnia 2001 roku, samo południe. Na wizji pokazuje się Anita Werner. Czyta wiadomości. Ogląda ją 3 tys. widzów. Program nie idzie jeszcze na żywo – nagrano go pół godziny wcześniej. W studiu są szefowie koncernu ITI. Nie bez powodu: TVN24, bo tak nazywać się ma nowy kanał, to przedsięwzięcie pionierskie w całej postkomunistycznej Europie. Fachowcy od mediów nie wróżą mu powodzenia, przekonują, że program telewizyjny, który miałby przez okrągłą dobę nadawać informacje niczym CNN, to w Polsce ryzykowny pomysł – zbyt mały rynek. Mimo to 20 mln dolarów wykładają polscy właściciele ITI – w tym pomysłodawca Mariusz Walter. Firma, która sprzedała TVN24 polisę na wypadek porażki, wykorzystuje sytuację do reklamowania swoich usług sloganem: »To my ubezpieczamy najbardziej ryzykowną inwestycję w Europie Środkowo-Wschodniej«”.

Kiedy w 2014 roku w książce Nasza historia. Opowieść o wolnej Polsce opisywaliśmy z Witoldem Beresiem fenomen TVN24, uznaliśmy to – jako przejaw wolnego słowa – za jeden z kamieni milowych RP. Okazuje się – zasadnie. Paradoksalnie rację mieli jednak także cytowani analitycy. Z tą różnicą, że – wbrew temu, co sugerowali – problemem nie stały się kwestie biznesowe czy brak chętnych na informację. Zagrożeniem są politycy, którzy wiedzą, że wolne słowo zawsze ogranicza władzę, a oni akurat mają plan na korzystanie z niej bez ograniczeń. Postanowili zatem stację zniszczyć i to wszelkimi sposobami – z gwałceniem procedur sejmowych włącznie (niedawna bezpodstawna reasumpcja głosowania skłania skądinąd do pytania, czy po podobny zamach ekipa ta nie będzie chciała sięgnąć w razie porażki wyborczej?).

* * *

Medal Wolności Słowa miesięcznika Press i Fundacji Grand Press jest inicjatywą nową. Jak jednak dowodzi bitwa o TVN – ale również historia bezpardonowego przejęcia prasy lokalnej przez hunwejbinów obecnej władzy – nie ma wcale wymiaru, by tak rzec, czysto laurkowego. Dodatkowej wagi nabiera i to, że miejscem wręczenia laurów jest Europejskie Centrum Solidarności. Wymowna wreszcie jest data uroczystości, nawiązująca do trójmiejskich strajków roku 1980 – to one były przecież punktem zwrotnym w wyzwalaniu się od systemu, który też za jednego z głównych wrogów uważał wolne słowo. Zaś zapalnikiem ówczesnych protestów okazały się gazetki wydrukowane przez mieszkającego wtedy w Sopocie Bogdana Borusewicza (dziś wicemarszałka senatu) i jego przyjaciela z Gdańska Piotra Kapczyńskiego.

Ten opowiadał mi swego czasu: „W niedzielę 10 sierpnia wróciłem do domu po kilku dniach i nocach drukowania. Powielaliśmy wtedy raport Konwersatorium Doświadczenie i Przyszłość Jak z tego wyjść?, analizę sytuacji polityczno-społecznej w PRL, napisaną przez niezależnych ekspertów. Wymowa była tak ponura, że zastanawialiśmy się półżartem, kiedy ktoś napisze poradnik Jak stąd wyjechać? (…) Nielegalne drukowanie w PRL wyglądało zwykle tak, że paru ludzi zamykało się na kilka dni w mieszkaniu, w którym był powielacz (lub ramka czy sito), odpowiednia ilość zorganizowanego wcześniej papieru (w sklepach – o ile w ogóle był – sprzedawano najwyżej kilka ryz, więc trzeba go było zdobyć, najczęściej dając łapówkę) i farby (kupowanej nielegalnie w państwowych drukarniach). Gromadziło się też zapas jedzenia. Chodziło o to, by nie wychodzić z lokalu, nim nie skończy się roboty. Im szybciej powieliło się planowany nakład, tym mniejsze były szanse na to, że ktoś doniesie bezpiece. (…) Kiedy więc wróciłem, chciałem tylko spać. Ale wieczorem przyszedł Bogdan i kazał przerzucić sprzęt na wskazany adres we Wrzeszczu. Powiedział, że będziemy tam drukować pilne ulotki. Byłem załamany, bo liczyłem na przynajmniej dwa tygodnie spokoju. Wyjaśnił, że chodzi o wywołanie strajku. To były dwa krótkie teksty. Pierwszy dotyczył zwolnienia pani Ani Walentynowicz, Zacząłem drukować we dwójkę z Bogdanem. Skończyliśmy we wtorek nad ranem i trochę się przespaliśmy. Przy śniadaniu naszło mnie na dowcipkowanie. Zapytałem Bogdana, co będzie robił, jak już obali ten komunizm. To była oczywiście absolutna abstrakcja. Nie pamiętam, co odpowiedział. A w czwartek usłyszałem, że strajk wybuchł”.

* * *

Medalowi Wolności Słowa patronuje także Kraków. Nie przez przypadek. Jak wykazał Józef Retinger w pracy Polacy w cywilizacjach świata, już z końcem XV wieku miasto było ważnym ośrodkiem wolnego słowa. Akademia Krakowska rodziła zapotrzebowanie na książki, ale też kształciła drukarzy i wydawców, którzy potem służyli umiejętnościami całej niemal Europie. Z kolei w ostatnim piętnastoleciu PRL-u Kraków był drugim – po Warszawie – ośrodkiem wydawniczego podziemia w kraju. W tym okresie w mieście wyszło poza cenzurą około pięćset pism i 800-900 książek! I wreszcie – o czym pewnie mało już kto (może poza Edwardem Miszczakiem i Jarosławem Potaszem) pamięta kolebką TVN był poniekąd właśnie Kraków.

Miesięcznik Kraków, wrzesień 2021 Tekst z miesięcznika „Kraków”, wrzesień 2021.

Miesięcznik do nabycia w prenumeracie i dobrych księgarniach.