Felieton

OKIEM BERESIA Witold Bereś
Witold Bereś

Małe jest piękne

Gdyby nie setki dziennikarzy rozrzuconych po całym kraju mielibyśmy już zglajchszaltowany obraz Polski wypisowanej propagandą sukcesu.

Getto, nasza pamięć: młodzi

Kiedy 80 lat temu, w kwietniu 1943 wybuchało powstanie w getcie, wszyscy mieli nie więcej niż 22 lata. Tacy Kolumbowie – żydowscy bojowcy, rocznik dwudziesty…

Kultura w kryzysie

„Kultura w kryzysie” to zdanie, którego wartość logiczna jest prawdziwa, ale jego waga jest taka mniej więcej jak zdania „papież jest katolikiem”. Niestety, w dzisiejszych czasach to oczywista oczywistość.

Suma naszych strachów

Kilka uwag co nienowe – choć niepopularne (zwłaszcza w przededniu Bożego Narodzenia oraz noworocznych życzeń pełnych optymizmu). Nie jest bardzo źle, a nawet można rzec – jest gorzej. Węgiel, drożyzna, inflacja, propaganda, lud stłamszony, a władza – arogancka…

Urodziny młodego krakowiaka (fiction)

Na peronie, który pamiętał czasy KK Krakau Hauptbahnhof, a potem Luxtorpedy łączącej Kraków z Zakopanem (2 godziny i 18 minut w 1936 roku, rekord ten zostanie pobity dopiero w drugiej połowie wieku XXI za czasów ósmej kadencji prezydenta Jacka Majchrowskiego, czego życzymy), ludzi było niewielu.

Jawna opcja enerdowska

Z ostatniej chwili: Polska będzie się domagała restytucji Niemieckiej Republiki Demokratycznej, domagając się jednocześnie przekształcenia jej w polską strefę wpływów. Polityka musi być moralna, opłacalna i realna.

Tylko nie o polityce

– Te twoje wstępniaki aż polityką kipią – wyrzekł do mnie mój zacny przyjaciel, także red. nacz. Oburzyłem się: – Jakże to, kurna, jakże? Jaką polityką? Wszak obejmując ten zacny miesięcznik, deklarowałem, że nazwisko Kaczyński może się tu pojawić tylko, gdy opisujemy miłość znanego krytyka muzycznego do opery, a i to niekoniecznie. Ja ci pokażę, pomyślałem. Zaraz będzie aż kipiało od kultury.

Amok

W epoce PRL-u młodzi nosili T-shirty z napisem na piersi „NIE LUBIĘ RUSKICH…”, by na plecach mieć dopełnienie hasła „… pierogów”. Ot, żarcik taki, bezpieczny. Dziś pierogów ruskich nie lubi się oficjalnie, a Polska licytuje się w niechęci wobec Rosji i Rosjan.

JERZY TRELA ŻYJE. ŻYJE. ŻYJE

Jerzy Trela żyje i inaczej być nie może.
Jest rok 1977, a może już 1978. Mam lat naście, za chwilę pytanie co dalej, psiakrew, maturalna klaso, a ja przyjeżdżam z mojej ukochano-najbrzydszej, niepozornej mieściny, do dziadków do Krakowa jak zwykle na wiosenny weekend w okolicach Wielkiej Nocy. A tu, niespodzianka – oni mnie do teatru wysyłają. I to nie do „Słowaka” czy Bagateli, które cenili najwyżej, i nie do Teatru Kolejarza, gdzie chadzali najchętniej, ale do Starego Teatru, gdzie, jak głosiła jedna z miejskich legend powtarzanych z przerażeniem przez zwykłych krakusów – «jest nudno, straszno i bardzo bardzo długo – jeszcze gorzej niż w «Piwnicy pod Baranami»”.

Drobne przyjemności na ciężki czas. KULTURA

Ponad sześć lat rządów szaleństwa i kłamstwa. Dwa lata pandemii. Zgonów najwięcej od zakończenia światowej wojny. Drożyzna. Chaos. A teraz brutalny atak naszego wielkiego wroga na naszego sąsiada. Miliony uchodźców. Sympatia. Wsparcie. Ale i zmęczenie. Niepewność. Strach.